Temat: Historia waszego odchudzania

Komentarz jednej z Vitalijek zainspirował mnie do napisania tego tematu. Mam dwa pytania. 

W jakim wieku i z jaką waga zaczęłyście odchudzanie? Jesli macie nadwagę, w jaki sposób do niej doszłyście? Np. ciąża... Albo głupie diety i efekt jojo. 

I drugie pytanie:

Moze trochę dziwne, ale i tak zapytam. 

Czy doswiadczylyscie w swoim życiu przykrych komentarzy nt. Waszej wagi. Czy to popchnęło Was do odchudzania? 

W moim przypadku moi rodzice mieli duży wpływ na moje odchudzanie. Zawsze miałam wrażenie, że zwracają duża uwagę na moją wagę. Kiedy zaczęłam dojrzewać i naturalnie więcej jeść, usłyszałam od mamy, że gdyby nie ze ostatnio uroslam, to byłoby źle i że mam tyle nie jeść. A od taty ostatnio usłyszałam  że 'trochę uroslam'. Oczywiście nie wzwyż. Ktoś może powiedzieć że jersem przewrazliwona ale miałam z ich strony więcej takich sytuacji i zastanawiam się czy wiecej dziewczyn tego doświadczylo. 

Wyszło jednak trochę więcej pytań😁 Generalnie chciałabym poczytac, jak to u Was było z tym odchudzaniem. Wiem że to trochę może rozdrapywanie starych ran, ale jestem naprawdę ciekawa. 

Zaczęłam odchudzanie koło 40 moja najwyższa waga to 74 kg/ 160 cm wzrostu. Przytylam bo poprostu za dużo jadłam. Co do rodziców to chyba lepiej że zwracają uwagę na Twoją wagę . W mojej rodzinie wszyscy jesteśmy szczupli i to mnie motywuje do odchudzania bo źle się czuję jako jedyny grubas w naszym timie

Pasek wagi

Silny stres jak mialam 27-30l, i "dojadlam" sobie 25 dodatkowych kg. 

Zajadam emocje - to moja zguba. 

Co do rodziców to nie moge na nich zwalac winy. Moja mama do mialam 72kg przy 172cm wspomniala ze powinnam z 5kg zgubic. Mialam wtedy jakies 18lat. I faktycznie schudlam do 65kg.

Zaczęłam się odchudzać kiedy po raz trzeci w ciągu roku musiałam musiałam kupić większy rozmiar jeansów i wtedy tez schylając się po coś zobaczyłam swój profil w lustrze: dwa tłuściutkie podbródki i gruba szyja zlewały się w jedność, w której znalezienie oczu było sporym wyzwaniem.

Miałam 39lat, ważyłam 86kg, zeszłam do 65kg.

Przytyłam bo odżywiałam się głównie słodyczami 🤦🏽‍♀️ pochlanialam ich olbrzymie ilości (po drugiej ciąży wpadłam w ciąg cukrowy 🙄).

Bylam dzieckiem patyczkiem i niejadkiem. Przytylam w wieku dojrzewania, od tamtej pory mam nadwagę, czasami na pierwszym stopniu otyłości. za mało ruchu a za dużo jedzenia. Codziennie obiecywała sobie, że się odchudza, jadłam skąpe śniadania a na obiad już się nie odchudzalam. Nie rozumiałam odchudzania, myślałam że trzeba bardzo mało jeść. Za tamtych czasów jeszcze był w tv program o odchudzaniu na diecie 1000kcal, nie było internetu, więc nie było skąd czerpać wiedzy. Na studiach miałam problemy z brzuchem więc zaczęłam jeść lekkostrawnie, to się przełożyło na schudniecie. Potem przeszłam na pierwszą prawdziwą dietę odchudzajacą, liczyłam kalorie i tak schudłam prawie do wagi w normie. Ja byłam na 1600kcal, w tym czasie na vitalii wciąż królowała 1000kcal. Nigdy nie miałam jojo, zawsze jak tyje to dlatego, że mam okresy w życiu kiedy mniej się ruszam i jem dużo ponad zapotrzebowanie. Zdarzały mi się komentarze na temat mojej wagi, z 6 razy w życiu, ale to raczej takie krótkie slogany w stylu "ale tłusta" czy "ale gruba dupa". Nie skłoniło mnie to nigdy do odchudzania. Drugi raz jak odchudzałam się na poważnie, a nie od śniadania do obiadu to było że względu na to, że zauważyłam zainteresowanie mną trenera na siłowni, to było bardzo miłe i jakoś tak mnie zmotywowało. A zwykle to u mnie tak jak mówię, slomiany zapał, id jutra, od kolejnego miesiąca i nic się nie zmienia. 

ja byłam całe życie szczupła do czasu aż przyjechałam do de i zaczęłam próbować wszystkiego. Potem zaczęłam pracę, nie chciało mi się gotować, jadłam dużo śmieciowego jedzenia, codziennie do tego piwo wino. Przytylam wtedy ponad 10kg, wagę miałam w górnej granicy normy. Co do wyglądu to jedynie od taty usłyszałam, że za niedługo kamerka na Skypie mnie nie obejmie xD stwierdziłam , że zacznę jeść jak wczesniej, czyli tylko wtedy gdy jestem głodna i tylko domowe jedzenie plus woda, żadnego alkoholu. Bardzo szybko schudłam dobrą dychę i w sumie od tego czasu już nie zaliczyłam kolejnej wpadki. Może też dla tego, że nie mam ciagutek do słodyczy, alkohol mi już nie smakuje, a i kiedy dopadają mnie stresujące sytuacje to nie zajadam tylko wręcz przeciwnie - nie dam rady jeść .

Ja podobnie. Całe życie słuchałam od babci że jestem za gruba, nie taka jak trzeba itp... miałam wtedy małą nadwagę, z czasem zaczęłam zajadać problemy, samotność, nie umiałam sobie poradzić. Wieczne diety i efekt jojo. Teraz pracuję nad swoim myśleniem u psychologa (nad wagą też swoją drogą, ale chcę wreszcie choć trochę polubić siebie). Zaczęłam się odchudzać jakoś w podstawówce/gimnazjum.

Joyceee napisał(a):

Komentarz jednej z Vitalijek zainspirował mnie do napisania tego tematu. Mam dwa pytania. 

W jakim wieku i z jaką waga zaczęłyście odchudzanie? Jesli macie nadwagę, w jaki sposób do niej doszłyście? Np. ciąża... Albo głupie diety i efekt jojo. 

I drugie pytanie:

Moze trochę dziwne, ale i tak zapytam. 

Czy doswiadczylyscie w swoim życiu przykrych komentarzy nt. Waszej wagi. Czy to popchnęło Was do odchudzania? 

W moim przypadku moi rodzice mieli duży wpływ na moje odchudzanie. Zawsze miałam wrażenie, że zwracają duża uwagę na moją wagę. Kiedy zaczęłam dojrzewać i naturalnie więcej jeść, usłyszałam od mamy, że gdyby nie ze ostatnio uroslam, to byłoby źle i że mam tyle nie jeść. A od taty ostatnio usłyszałam  że 'trochę uroslam'. Oczywiście nie wzwyż. Ktoś może powiedzieć że jersem przewrazliwona ale miałam z ich strony więcej takich sytuacji i zastanawiam się czy wiecej dziewczyn tego doświadczylo. 

Wyszło jednak trochę więcej pytań? Generalnie chciałabym poczytac, jak to u Was było z tym odchudzaniem. Wiem że to trochę może rozdrapywanie starych ran, ale jestem naprawdę ciekawa. 

Zawsze byłam pulchnym dzieckiem. Zaczęłam się odchudzać w wieku 15-16 lat. Idiotyczne diety i skrzywienie psychiki. Później jojo. Dół z powodu dużej wagi i ...dalsze tycie. Później ponowne odchudzanie i koniec historii :P Komentarzy słyszałam multum od wszystkich. Takie życie.

Pasek wagi

Zaczęłam w wieku 19 lat tuż po maturze. Na liczniku wybijało już 115 kg. Wszystkie możliwe emocje, stres, samotność i brak zrozumienia po prostu zastępowałam jedzeniem. Wtedy zaczęłam się głodzić, nie przekraczałam 1000 kcal i potrafiłam wchodzić na wagę 4 razy dziennie, codziennie ćwiczenia. Pamiętam że raz nawet popłakałam się bo byłam bardzo głodna, wypiłam zamiast jedzenia butelkę wody i praktycznie od razu się zważyłam. Szukałam potem w internecie czy od wody można przytyć. Straszny czas, nikt nie zauważył jak źle jest ze mną tylko wszyscy się cieszyli że schudłam. Udało się wtedy zejść z 114 do 96 kg w 5 miesięcy jakoś (głodówki wymieszane z napadami).
Nie złapałam jakiegoś dużego jojo bo doszłam po prostu do 100 i w okół tego kręciłam się. Dopiero w tym roku w okolicach stycznia udałam się do psychologa (nie tylko w tej kwestii ale nawarstwiło się sporo problemów). Zaczełam z nim pracę, porządkowanie swoich spraw i też zaczęłam podchodzić bardziej racjonalnie do jedzenia. Dokładnie od maja schudłam 12 kg bez stresu, ćwiczeń czy czegoś w tym stylu. Teraz spokojnie do tego podchodzę wiem że idzie dobrze i nie ma sensu tego przyśpieszać bo boje się do tego wrócić.
W tym momencie wiem że potrzebowałam po prostu wsparcia, zastąpienia jedzenia ludźmi, którzy byliby ze mną. Dojrzałam dużo później ale ciesze się że to nastąpiło.
W kwestii wytykania wagi - nigdy mnie to nie spotkało od nikogo innego oprócz mnie. Byłam zamknięta w kole - nie trzymałam się ludzi bo balam się ich reakcji, usłyszenia czegoś na temat tego że jestem gruba, wstydziłam się siebie a jednocześnie zajadałam samotność

Stara historia, ale będę pamiętać zawsze. Jak byłam grubsza, takie 80 kg na 170 cm to moja ciotka obgadywała mnie za plecami, że wyglądam jak tłuścioch. Szef w pracy się wyśmiewał po kątach, że Kiedyś to były kobiety piękne a nie taakie jak to' wskazując na mnie:/ od lat ważę 58 kg na 170 i czasem usłyszę że jestem chuda...co też uważam za negatywny komentarz. Ludziom nie dogodzisz. Żyj i zmieniaj się ale tylko dla siebie:) dodam tylko że teraz obie córki wspomnianej ciotki ważą koło 100 kg z czego mam nieziemską satysfakcję. :) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.