Temat: Jak Wam się udało ?

Potrzebuje poczytać wasze historie, tym co się udało i dotarły do celu lub są chociaż w połowie, jak to było ze w końcu pojawił się ten dzień który zmienił wszystko ? Wcześniej rezygnowałyście a tym razem się udało ? W jaki sposób nie złamaliście się w trakcie ? Jak to jest dojść do celu wasze życie przed i po ?

Przytyłam po wypadku po którym długo nie chodziłam. Kiedy po prawie 2 latach już jako stałam na nogach pomyślałam teraz jeszcze trzeba dla stawów schudnąć..i tyle. Nie wyznaczałam sobie żadnych celów - w sumie to chciałam tylko wrócić do wagi sprzed wypadku czyli ok.74-78 kg bo ja w tej wadze czułam się naprawdę kobieco i dobrze i nigdy nie odczuwałam potrzeby odchudzania się. Organizm jednak zadecydował inaczej i docelową wagę wybrał dla mnie inną ok. 56 kg - taką wagę utrzymuje sam prawie trzy lata. Schudłam bardzo szybko, grubo ponad 50 kg i koniec. Zmieniłam produkty niezdrowe na domowe zdrowe - wystarczyło. Nie roztrząsałam kwestii odchudzania, nie dumałam nad strategiami, nie ćwiczyłam, nie wydawałam kasy na suplementy, trenerów, dietetyków itp. Kompletnie nie dałam się wkręcić w machinę robienia biznesu na zdesperowanych fit kobietach. Schudłam, cel osiągnęłam i zapomniałam o sprawie. Zdrowsze produkty natomiast (i mam tu na myśli ich skład) pozostały w moim domu już nie tylko dla dziecka (bo to od urodzenia było odżywiane mądrze) ale i dla nas. Jestem osobą zadaniową, coś trzeba zrobić to trzeba i nie ma co nad tym dumać i niepotrzebnie się rozdrabniać oraz tracić energię na różne bzdety obok. Sposób dostosowany do mnie i zdrowszy talerz załatwiły sprawę wagi mam nadzieję na długo a po cichu liczę, że na zawsze. Jem dużo, nie stosuję żadnych diet i wiem, że to zdrowe produkty mają moc i dają lepsze życie a nie głodzenie się czy głupawe diety eliminacyjne. Dojście do celu oprócz ulgi dla stawów (i innych plusów dla zdrowia) nie zmieniło nic. 

Pasek wagi

Tu nie pomogę. Budzę się rano i wiem że to dziś. I tak ciągnę kilka miesięcy. Mam fix na czystą michę i leci. I któregoś dnia sie budzę i wiem że dłużej nie pociągnę i jest koniec... potem tylko nieudolne.proby powrotu na.wlasciwa drogę ale.do następnego kliknięcia w mozgu jedyne co się uda to nie utyć za bardzo.

Ja byłam grubym dzieckiem, potem grubą nastolatką, latami pracowałam na swoją nadwagę. Może moja waga nie była jakaś szokująca ( najwyzsza waga to 75 kg przy 166 cm) ale mi przeszkadzała. Moja droga nie była prosta, chudłam i tylam na zmianę przez kilka lat ( najmniej ważyłam 50 kg), nie potrafiłam utrzymać stałej wagi. Od około 10 lat moja waga jest w miarę regularna, choć zdarzają mi się małe odstępstwa ale generalnie ważę 57-59 kg. W moim życiu na stałe zagościł regularny sport (obecnie chodzę na treningi kettlebell) oraz zdrowe jedzenie. Jem dużo warzyw i większość posiłków przygotowuję sama, jem 3-4 posiłki dziennie, nie podjadam między posiłkami i piję dużo wody oraz herbaty. Unikam gotowców i śmieciowego jedzenia. Czasem jem niezdrowe produkty, ale w małych ilościach. Dodatkowo, mój stosunek do jedzenia poprawił się gdy ja poczułam się szczęśliwa. Teraz łatwiej mi ogarnąć jedzenie i nie mam potrzeby głodzenia się lub objadania. Niestety, po latach żywieniowych błędów, mój organizm nie reaguje tak jak powinien i wystarczy, że trochę odpuszczę, to momentalnie tyję.

Pasek wagi

W moim przypadku zapalnikiem okazała się nowa liczba z przodu na wadze, która nigdy wcześniej nie pojawiła się na wyświetlaczu oraz prawidłowe USG tarczycy.

Dodam , że odchudzałam się tylko ten jeden raz i była to waga teoretycznie jeszcze w normie, ale z bardzo dużym otłuszczeniem ;) motywowały mnie moje stare zdjęcia oraz kolejne spadki.

Porównując moje życie przed i po mogę powiedzieć, że przede wszystkim polepszył mi się komfort życia - mam więcej energii, nie męczę się tak szybko, wróciłam do sportu. Wyregulowala mi się miesiączka o czym wcześniej tylko marzyłam. 

Musisz chcieć bardziej schudnąć niż czerpać przyjemnosc z jedzenia w danej chwili. Kwestia priorytetów. A jak już zechcieć wejść na „dobrą” drogę to nie wiem. To musi być w Tobie. Ty musisz chcieć. 

Mi bardzo pomogły ćwiczenia z samego rana na czczo, a dokładnie basen - jak już poświęciłam te 2h (na pływanie, dojazd na basen i dodatkowa kąpiel) to szkoda mi było to „tracić” śmieciowym żarciem, wiec trzymałam czysta michę. 

Pasek wagi

mnie motywuje moją córcia. Ponad 40 kg w 8 miesięcy 

Pasek wagi

Ja nigdy nie miałam za dużej wagi bo dużo sportu itd. Ale kontuzja unieruchomiła mnie na pewien czas i trochę przybrałam. Kurde, zrzuciłabym to spokojnie w kilka tygodni tylko biegając, ale nieeeee, ja chciałam natychmiast. Wymyśliłam sobie dietę ketogeniczną. I wszystko było cacy. Szybko schudłam, przeszłam adaptację, czułam się świetnie. Tak było przez prawie trzy lata. Było? Tak, już nie jest. W te trzy lata bez węglowodanów zje.bałam sobie zdrowie. Mam niedowagę, z której nie mogę wyjść przy galopującej nadczynności tarczycy. Przed keto tarczycę miałam ok. Do tego bardzo zaawansowane stłuszczenie trzustki, którą mozolnie staram się odbudować, przede wszystkim zbilansowaną czystą michą. Co nie jest proste, a czas goni bo stan jest groźny (patrz: ryzyko ostrego stanu zapalnego lub nowotworzenie na wyspach trzustkowych). 

Nigdy wcześniej nie pisałam tu o konsekwencjach diety ketogenicznej w moim przypadku bo nie chciałam nikogo straszyć. Ale gdy czytam, jak wszyscy na prawo i lewo szafują swoim zdrowiem, biorą się za takie głupie diety bez refleksji, nie przyjmują do wiadomości zagrożeń i cieszą gębę bo kilogram na wadze mniej i szybko... Jprdl, ręce opadają. Gdybym mogła cofnąć czas... I nie, w Sylwestra nie napiję się wina, mimo że tak napisałam w innym wątku. Moja trzustka nie wytrzymuje takich ekscesów... Sama sobie to zrobiłam.

Piszę to wszystko bo chyba mi się ulało. Może komuś da to do myślenia i nie da się nabrać na ochy i achy pseudo dietetyków z bożej łaski, albo innych stosujących keto naiwniaków, którym ketonowy haj odbiera zdolność logicznego myślenia. Tak, dieta ketogeniczna może skończyć się bardzo kiepsko. Wreszcie mam odwagę powiedzieć to wprost. 

ewelina230419 napisał(a):

mnie motywuje moją córcia. Ponad 40 kg w 8 miesięcy 

JAK ??? :O

ZuzaG. napisał(a):

Ja nigdy nie miałam za dużej wagi bo dużo sportu itd. Ale kontuzja unieruchomiła mnie na pewien czas i trochę przybrałam. Kurde, zrzuciłabym to spokojnie w kilka tygodni tylko biegając, ale nieeeee, ja chciałam natychmiast. Wymyśliłam sobie dietę ketogeniczną. I wszystko było cacy. Szybko schudłam, przeszłam adaptację, czułam się świetnie. Tak było przez prawie trzy lata. Było? Tak, już nie jest. W te trzy lata bez węglowodanów zje.bałam sobie zdrowie. Mam niedowagę, z której nie mogę wyjść przy galopującej nadczynności tarczycy. Przed keto tarczycę miałam ok. Do tego bardzo zaawansowane stłuszczenie trzustki, którą mozolnie staram się odbywać przede wszystkim zbilansowaną czystą michą. Co nie jest proste, a czas goni bo stan jest groźny (patrz: ryzyko ostrego stanu zapalnego lub nowotworzenie na wyspach trzustkowych). Nigdy wcześniej nie pisałam tu o konsekwencjach diety ketogenicznej w moim przypadku bo nie chciałam nikogo straszyć. Ale gdy czytam, jak wszyscy na prawo i lewo szafują swoim zdrowiem, biorą się za takie głupie diety bez refleksji, nie przyjmują do wiadomości zagrożeń i cieszą gębę bo kilogram na wadze mniej i szybko... Jprdl, ręce opadają. Gdybym mogła cofnąć czas... I nie, w Sylwestra nie napiję się wina, mimo że tak napisałam w innym wątku. Moja trzustka nie wytrzymuje takich ekscesów... Sama sobie to zrobiłam.Piszę to wszystko bo chyba mi się ulało. Może komuś da to do myślenia i nie da się nabrać na ochy i achy pseudo dietetyków z bożej łaski, albo innych stosujących keto naiwniaków, którym ketonowy haj odbiera zdolność logicznego myślenia. Tak, dieta ketogeniczna może skończyć się bardzo kiepsko. Wreszcie mam odwagę powiedzieć to wprost. 

Bardzo cenny komentarz. I szacun za odwagę przyznania się do błędu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.