Obraz naszego ciała to sposób w jaki je postrzegamy. Na to pojęcie składa się nie tylko jego wygląd, który oceniamy w lustrze, ale też nasze przekonania i myśli dotyczące ciała, jak również emocje na jego temat i czyny, które wobec niego podejmujemy. Niestety współczesny przekaz medialny i kultura masowa przyczyniły się do przeniesienia punktu ciężkości z tego jak się czujemy w naszym ciele, na to jak ono wygląda.

My kobiety jesteśmy pod większą presją idealnego wizerunku. Od najmłodszych lat wystawia się nas na publiczną ocenę. Dodatkowo przekonuje się nas, że jednym z głównych atutów kobiecości jest piękno. Ten komunikat wdrażany jest przede wszystkim dziewczynkom i kobietom. Chłopcy oraz mężczyźni chwaleni są głównie za osiągnięcia i osobowość.

Dostając komplementy i pochwały przede wszystkim za urodę, uczymy dziewczynki i młode kobiety, że wygląd liczy się bardziej od innych cech. Ta korelacja prowadzi często do łączenia poczucia własnej wartości z tym jak wyglądamy i jak oceniają nasz wygląd inni ludzie. To niebezpieczne zjawisko, ponieważ kiedy nie możemy sprostać ideałowi piękna, często czujemy się mniej wartościowe, co powoduje obniżoną samoocenę.

Statystyki są nieubłagalne i mówią, że około 90% kobiet nie akceptuje swojego ciała

Niezadowolenie z własnego wyglądu jest niemalże epidemią w dzisiejszych czasach. Dotyka niestety już dzieci, jest szczególnie mocna wśród młodzieży, ale nie oszczędza także dorosłych i osób starszych. W pogoni za idealnym ciałem stosujemy różne taktyki, żeby lustro i inni ludzie dostrzegli w końcu nasze piękno.

Wpadamy nieraz w pułapkę błędnego koła odchudzania się i tycia. Ostro ćwiczymy, aby uzyskać wymodelowane i smukłe ciało. Poddajemy się zabiegom estetycznym, żeby sprostać ideałowi piękna, który nosimy w głowie. Jeżeli nam się nie udaje – rodzi się brak akceptacji i autokrytyka.

To wszystko odciąga nas od zbudowania bardziej pozytywnej relacji z własnym ciałem. Żeby udało nam się to zrobić, musimy najpierw zastanowić się, jak to się stało, że jest ona negatywna.

„Przytyłaś” – według antropologów to największy komplement dla kobiet na Fidżi

W naszej części świata te słowa oznaczają wręcz porażkę i są bardzo niepożądane. Na wyspach Fidżi w ubiegłym wieku obecność puszystych ciał była czymś naturalnym. „Jedz, a przytyjesz” – w taki sposób witano gości na kolacji i tradycją było najadanie się do syta. Sylwetki mieszkańców wysp Południowego Pacyfiku były więc masywne i tęgie. Taki rodzaj ciała był znakiem bogactwa, pomyślności i zdrowia. Chudnięcie było uważane za niepokojący i niepożądany stan.

Wszystko zmieniło się, kiedy na główną wyspę Fidżi – Viti Levu – wprowadzono telewizję, której wcześniej tam nie było. Młode dziewczyny mogły śledzić losy bohaterek amerykańskich seriali: „Melrose Place” oraz „Beverly Hills 90210”. W kilka lat po tej zmianie zanotowano niepokojące zjawisko wśród nastolatek. Wzrosła ilość dziewczyn cierpiąca na zaburzenia odżywiania, których wcześniej nigdy na Fidżi nie odnotowano. Młode dziewczyny nie marzyły już, żeby wyglądać jak ich matki czy ciotki ale smukłe bohaterki amerykańskich seriali.

W jaki sposób zostałyśmy zaprogramowane na obsesję piękna?

Czy historia z egzotycznych wysp Fidżi nie przypomina trochę tego, co się wydarzyło i wciąż się wydarza na całym świecie? Obsesję szczupłego ciała nakręca kultura i media, które skoncentrowane są bardziej na wyglądzie kobiet niż ich osobowości. Przyczyniają się do tego również osoby zawstydzające kobiety z powodu wyglądu ich ciał, ale także te chwalące dziewczynki i kobiety tylko za urodę.

W popkulturze kreowany jest ideał kobiecego ciała. W prasie, telewizji czy w popularnych mediach społecznościowych szczupła sylwetka jest synonimem piękna i wzoru, do którego powinnyśmy dążyć. Świat fitnessu, kultura diet, biznes kosmetyczny wciąż przekonują nas, że nie dość dobrze wyglądamy, zarabiając na naszym dążeniu do ideału.

Kobiety funkcjonują w świecie, w którym nie ma ucieczki przed lustrem. Kiedy się w nim przeglądają, są znacznie rzadziej zadowolone z tego, co w nim widzą. Niezadowolenie ze swojego wyglądu uznawane jest jako stała część kobiecej tożsamości. Naukowcy stworzyli termin opisujący ten problem: normatywne niezadowolenie.

Badania wykazały różnicę w postrzeganiu ciał pomiędzy mężczyznami a kobietami. Mężczyźni zapytani o swoje ciało, postrzegają je bardziej holistycznie, nie jako zbiór poszczególnych elementów. Zwracają znacznie większą uwagę na możliwości swojego ciała niż na jego wygląd. Kobiety myślą o swoim ciele bardziej fragmentarycznie, dzielą je na części, po czym poddają ocenie i krytyce.

Wszechobecny kult szczupłej sylwetki, który jest pielęgnowany przez media, napędza niezadowolenie kobiet z własnego ciała. 85 – 90% operacji plastycznych i zaburzeń odżywiania na świecie dotyczy kobiet, nie mężczyzn. Kanony piękna są dla większości kobiet niedoścignionym wzorem, pomimo tego niektóre z nas są gotowe na wiele wyrzeczeń i poświęceń, żeby się do nich dopasować. Jeżeli non stop marzysz o idealnym ciele, nie zaakceptujesz tego, które masz.

Co to jest samouprzedmiotowienie i dlaczego jest wyniszczające?

Wyobraź sobie, że przeglądasz się w lustrze. Sprawdzasz w nim, jak prezentuje się Twoja sylwetka. Czy włosy układają się w sposób, który lubisz. Czy jesteś dobrze ubrana. Samouprzedmiotowienie polega na tym, że kiedy fizycznie odchodzisz od lustra, pozostaje ono obecne w Twoich myślach. Cząstka Twojej świadomości nieustannie monitoruje i nadzoruje to jak wyglądasz z perspektywy innych ludzi.

Badacze z Uniwersytetu Wisconsin opracowali ankietę pozwalającą zmierzyć skalę samouprzedmiotowienia. Odpowiedz sobie na poniższe pytania:

- Czy wiele razy w ciągu dnia zastanawiasz się jak wyglądasz?

- Często martwisz się, czy dobrze wyglądasz w ubraniach, które masz na sobie?

- Czy zastanawiasz się jak inni ludzie odbierają Twój wygląd i co o nim myślą?

- Czy zamiast skupić się na wydarzeniach, w których bierzesz udział, zamartwiasz się w myślach swoim wyglądem?

Jeżeli ten problem dotyczy Ciebie, nie jesteś odosobniona. Wiele kobiet cierpi niestety na chroniczne samouprzedmiotowienie, które staje się cechą osobowości, pojawiającą się w różnych sytuacjach. Wtedy każda chwila wśród ludzi to niejako konkurs piękności, w którym siły mentalne są zużywane do monitorowania wyglądu ciała. Im więcej osób w Twoim otoczeniu przejmuje się za bardzo swoim wyglądem, tym większa presja i prawdopodobieństwo, że będziesz taka sama.

Samouprzedmiotowienie bywa destrukcyjne i źle wpływa na pracę mózgu. Liczne badania wykazały, że kiedy dużą część naszej świadomości pochłania myślenie o tym jak wyglądamy, trudniej nam się skoncentrować na zadaniach logicznych wymagających skupienia uwagi.

W badaniu pt: „The swimsuit becomes you” – „dobrze ci w tym kostiumie kąpielowym” – sama czynność jego przymierzania przez kobiety spowodowała obniżenie wyników na teście z matematyki. W innym badaniu: „Body on my mind” – „ciało w umyśle” – dowiedziono, że przymierzenie kostiumu kąpielowego wywołuje u większości kobiet wstyd i nie przestają one myśleć o własnym ciele długo po ubraniu się. Podczas badań nikt oprócz uczestniczek nie widział ich ciał. Wystarczyło, że przeglądały się w lustrze.

Media społecznościowe i porównywanie swoich ciał z innymi

Badania wykazały, że kobiety spędzające większą część swojego czasu w mediach społecznościowych, skupiające się na wyglądzie innych kobiet, są bardziej narażone na myślenie o sobie w sposób negatywny. Im częściej tak myślą, tym bardziej wstydzą się swojego ciała. Osoby o najwyższym poziomie niezadowolenia z własnego ciała, najczęściej dokonywały porównań społecznych.

Stykanie się z idealnymi wizerunkami kobiet w mediach i popkulturze powoduje często przyswojenie tego wzorcowego wyglądu jako jedynego, słusznego kanonu piękna. Skutecznym sposobem na odebranie idealnym obrazom kobiet w mediach mocy oddziaływania jest ograniczenie styczności z nimi. Zamiast walczyć więc z wirusem piękna, który dostanie się do organizmu, lepiej nie wystawiać się na jego działanie.

Symboliczna anihilacja – to niebezpieczne zjawisko ignorowania i nie pokazywania w mediach głównego nurtu ludzi z nadwagą, starszych, niepełnosprawnych. W prasie dla kobiet modelki i bohaterki artykułów są zawsze perfekcyjnie wyretuszowane. Przypomnij sobie jak wygląda kobieta zapowiadająca prognozę pogody w telewizji. To zazwyczaj wysoka, smukła, młoda i ładna dziewczyna, ubrana w strój podkreślający jej nienaganną sylwetkę.

Przykładów obecności idealnych kobiet w mediach jest więcej. Na szczęście to się powoli zmienia dzięki takim ruchom społecznym jak body positivity. Do reklam jako modelki zostają zatrudnione kobiety z różnymi ciałami, które wcześniej były przez popkulturę ignorowane. Dobrym tego przykładem jest utwór Ewy Farnej „Ciało”, który mówi o „akceptowaniu zmian w ciele, na jakie nie mamy wpływu”. W teledysku pokazane są kobiety o różnych sylwetkach i „niedoskonałościach”.

Od samouprzedmiotowienia do samoakceptacji

Czy trzeba zmienić swoje ciało, żeby w końcu poczuć się w nim dobrze? Dla niektórych odpowiedź będzie jednoznaczna: tak. Jednak pozytywny obraz ciała można budować poprzez zmianę przekonań na jego temat, niekoniecznie dążąc do poprawy jego wyglądu. Z własnym ciałem można nawiązać przyjacielskie relacje pomimo wielu wad jakie ono posiada.

Pozytywny obraz własnego ciała to nie przekonanie, że Twoje ciało wygląda dobrze, ale myślenie, że Twoje ciało jest dobre bez względu na to, jak wygląda.

Jeżeli będziemy zdolne do innej perspektywy patrzenia na siebie i inne kobiety, nadmierna fiksacja na punkcie tego jak wyglądamy zmaleje lub całkowicie zniknie. Zaczniemy się doceniać za to jakimi ludźmi jesteśmy, nie spoglądając na siebie jak na przedmioty do oceny.

Co myślisz o swoim ciele?

Zadałam Wam to pytanie na forum Vitalii w ubiegłym tygodniu. Dziękuję wszystkim za udzielone odpowiedzi 😊 W pytaniu tym nie ma ukierunkowania tylko na wygląd. Pomimo tego duża grupa Vitalijek pisała głównie o wizerunku swojego ciała. Część osób wykazywała silne niezadowolenie z tego jak się prezentują, inne wręcz przeciwnie – uważały się za ładne i atrakcyjne – dziękowały swoim genom za prezent w postaci dobrego ciała.

Pisałyście również o swoim szacunku do własnego ciała i zadowolenia z tego, co ono potrafi, pomimo dostrzegania w sobie wizualnych wad. Wiele z Was wraz z wiekiem pogodziła się ze swoimi ciałami i przestała się zadręczać dążeniem do ideału. Duża część wypowiadających się kobiet pisała o życzliwości i wyrozumiałości do swojego ciała. Większość opinii była więc nad wyraz pozytywna, co jest pocieszające i świadczy o zmianie nastawienia na bardziej akceptujące.

Niestety z ciałem wiążą się też niespodziewane choroby i starość. Te z nas, które muszą stawiać czoło tym problemom, wiedzą, że to niełatwe zadanie. Ból, nieprzyjemne reakcje, brak kontroli nad własnym ciałem, jego nieprzewidywalność potrafią przysporzyć wielu zmartwień. Ciało staje się czasem wrogiem, z którym nie tak łatwo nawiązać współpracę. Nie ma niestety gotowej recepty i sposobu na to, jak radzić sobie w chwilach, kiedy ciało choruje i cierpi. Każdy w takiej sytuacji uczy się nowego podejścia do niedomagającego ciała, co wymaga szczególnej troski, cierpliwości i siły.

Lekcja wdzięczności

Ciało wiernie nam służy. Jest wehikułem, który niesie nas przez życie. Sprowadzenie jego roli tylko i wyłącznie do tego jak wygląda, jest krzywdzące i niesprawiedliwe. Negatywne myśli o swoim ciele pojawiają się czasem wbrew naszej woli. Warto wtedy zatrzymać się na moment i zastanowić, a najlepiej wypisać sobie wszystko to, co zawdzięczamy swojemu ciału.

Nie wspierajmy umysłu w krytykowaniu własnego ciała. Nauczmy się postawy doceniającej ciało za to, co dla nas robi, nie potępiajmy je za to, jak wygląda. Każdego wieczoru kładąc się spać, podziękujmy swojemu ciału za wszystko, co mogłyśmy dzięki niemu zrobić. Możemy stworzyć sobie listę wdzięczności na kartce papieru i wracać do niej w chwilach, kiedy nie myślimy o swoim ciele zbyt dobrze.

Podsumowanie

Ciałość – to połączenie umysłu i ciała, które tworzy każdego, wyjątkowego człowieka. Oprócz koncentracji i rozmyślania o swoim ciele i o tym, jak ono wygląda lub co potrafi dla nas zrobić, spójrzmy na siebie z jeszcze szerszej perspektywy. Ja – to nie tylko moje ciało i jego umiejętności. Ja – to moje różne, indywidualne cechy charakteru, zachowania, zalety, pasje, upodobania. Warto częściej zwracać uwagę na swoje wnętrze i nie skupiać się tylko na wyglądzie. W ten sposób docenimy w sobie inne zalety i zbudujemy zdrowe poczucie wartości oparte na tym, kim jesteśmy, a nie na tym, jak wyglądamy. To wydaje się takie oczywiste, ale w czasach skoncentrowanych na fizjonomii człowieka, samoakceptacja i bycie ze sobą w pozytywnej relacji, jest lekcją do odrobienia dla każdej z nas.