Ha nie dałam się! Niespodziewanie odwiedzili mnie znajomi z chęcią wyciągnięcia na obiad. Normalnie świetny pomysł, ale nie w momencie diety oczyszczającej a cel obiadowy pełen pysznego domowego jedzonka w ogromnej porcji ;)
Jako, że koledzy się spóźniali, a mój głód sięgnął zenitu -odkąd jadam regularnie co max 3h po tym czasie mój brzuch mówi dobitnie, że pora jeść. Tak więc zjadłam zupkę krem + parę orzechów i zadzwonił telefon. Gdy dojechaliśmy na miejsce byłam już zbyt najedzona by zamawiać porcję ziemniaczki pieczone + ogromna porcja mięsa + surówki i co? W menu znalazłam warzywa na parze! A więc da się , przez trik ze zjedzeniem wcześniej sycącej zupy nie miałam już ochoty na wielkie danie, a i nie wyglądało głupio, że nic nie jem ;)
Cyk! Dumna z siebie o;) i wcale nie było mi szkoda tych smaków, które mnie ominęły ;)
NancyB
18 stycznia 2014, 20:51małe sukcesu strasznie mobilizują! Gratulacje! :)