Cześć Dziewczyny :)))
Mam dobry humor, właśnie się dowiedziałam, że koleżanka która 3 lata próbowała zajść w ciążę, ma termin na luty :DDD Tak dobre wieści to ja kocham :)))
A u mnie równie pozytywnie :)))
Dziś się zważyłam i zmierzyłam - po ok. 3 tygodniach walki. Nie chciałam już wcześniej nic pisać, bo się wstydziłam, ale był moment, kiedy moja waga wróciła do początku i pokazała 72 kg. Wtedy się ogarnęłam i dziś ważę oficjalnie 67, 4 kg czyli ok -5kg!!
W centymetrach potraciłam:
- biust -2cm.,
- talia -1cm.,
- brzuch -2cm.,
-biodra -2cm.,
- łydka -1cm.
Czyli łącznie -8cm
Ufff. Tym bardziej, że w weekend nagrzeszyłam trochę. Trudno nie zawalić diety kiedy jedzie się po dłuższej przerwie do mamy, a mama chcąc swemu dziecku nieba przychylić raczy słodkościami i pysznościami na każdym kroku. I tak się ograniczałam - ale po prostu chciała tak dobrze dla nas, tak się starała, że nie miałam serca jej odmawiać za każdym razem.
Także wpadły ze 2 lody, kilka kawałków ciasta, jakieś słodycze, tłustsze potrawy, zapiekanka... Już się pogubiłam co jadłam i kiedy. Ale od dziś ostro wracam do diety
Jestem totalnie i absolutnie wykończona po weekendzie. Załatwiliśmy tort, ciasto, napoje, piwo i wino, księdza (protokół przedślubny), obgadaliśmy szczegóły z salą, kupiliśmy część nagród (z zabaw oczepinowych) dla gości, spotkaliśmy się ze świadkową, która dzień wcześniej wróciła z Belgii, a także wpadliśmy na koncert zespołu Enej :D Ponadto objeździłam z mamą 2 miasta w poszukiwaniu jej kreacji na mój ślub i kreacji na dzień po. Swoją drogą i ja dostałam w prezencie sukienkę
Sukienka piękna, szkoda, że zapomniałam zrobić w niej zdjęcie, a w Gdańsku jej nie mam. Opięta w biuście, rozkloszowana do dołu, na długość do pół łydki, w czerwone duże grochy na białym tle.
Coś takiego (trochę inna góra):
Mama wyskoczyła do mnie z tekstem, że wyglądam w niej jak pączuszek. Jak zaczęłam się śmiać do łez, to dopiero zakumała i doprecyzowała, że chodziło jej o pączek kwiatowy A co do sukienki, to była tak droga, że sama bym jej sobie w życiu nie kupiła, ale za to trzeba przyznać, że jest lepiej uszyta niż zwykłe sukienki z butików - ma kilka warstw, układa się fenomenalnie, po prostu pięknie. Widać ogromną różnicę w jakości. Także mam już sukienkę na dzień po ślubie :D
Poprawin jako takich nie planujemy, ale z tego co wiem rodzice i tak planują sprosić wszystkich przyjezdnych gości z rodziny do siebie na obiad lub grilla
W każdym razie weekend miałam taki, że nie uświadczyłam minuty odpoczynku - jedna wielka bieganina z miejsca na miejsce.
A za godzinę przyjeżdża pierwszy gość - znaczy szwagier :) Trzymajcie za mnie kciuki, żebym utrzymała wagę i dietę mimo gości, i mimo pyszności jakie szykuję
Pozdrawiam !!
angelisia69
5 lipca 2016, 16:49no to ladne spadeczki ;-) widac ze praca nie idzie na marne no i czasem jakis grzeszek wpadnie ale wszystko jest dla ludzi.A wy jak zawsze zalatwianie/latanie ale juz niebawem sie skonczy ;-) Pozdrawiam
annna1978
5 lipca 2016, 16:09Trzymam kciku zatem bo goście to wyzwanie. Widzę, że od tej samej wagi zaczynamy, a Ty tak ładnie schudłaś, więc i dla mnie jest nadzieja:))