Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 97., -5kg :DD


Cześć Dziewczyny :)))

Mam dobry humor, właśnie się dowiedziałam, że koleżanka która 3 lata próbowała zajść w ciążę, ma termin na luty :DDD Tak dobre wieści to ja kocham :)))

A u mnie równie pozytywnie :)))

Dziś się zważyłam i zmierzyłam - po ok. 3 tygodniach walki. Nie chciałam już wcześniej nic pisać, bo się wstydziłam, ale był moment, kiedy moja waga wróciła do początku i pokazała 72 kg. Wtedy się ogarnęłam i dziś ważę oficjalnie 67, 4 kg :D czyli ok -5kg!!

W centymetrach potraciłam:

- biust -2cm.,

- talia -1cm.,

- brzuch -2cm.,

-biodra -2cm.,

- łydka -1cm.

Czyli łącznie -8cm(puchar) 


Ufff. Tym bardziej, że w weekend nagrzeszyłam trochę. Trudno nie zawalić diety kiedy jedzie się po dłuższej przerwie do mamy, a mama chcąc swemu dziecku nieba przychylić raczy słodkościami i pysznościami na każdym kroku. I tak się ograniczałam - ale po prostu chciała tak dobrze dla nas, tak się starała, że nie miałam serca jej odmawiać za każdym razem. 

Także wpadły ze 2 lody, kilka kawałków ciasta, jakieś słodycze, tłustsze potrawy, zapiekanka... Już się pogubiłam co jadłam i kiedy. Ale od dziś ostro wracam do diety ;)


Jestem totalnie i absolutnie wykończona po weekendzie. Załatwiliśmy tort, ciasto, napoje, piwo i wino, księdza (protokół przedślubny), obgadaliśmy szczegóły z salą, kupiliśmy część nagród (z zabaw oczepinowych) dla gości, spotkaliśmy się ze świadkową, która dzień wcześniej wróciła z Belgii, a także wpadliśmy na koncert zespołu Enej :D Ponadto objeździłam z mamą 2 miasta w poszukiwaniu jej kreacji na mój ślub i kreacji na dzień po. Swoją drogą i ja dostałam w prezencie sukienkę :D

Sukienka piękna, szkoda, że zapomniałam zrobić w niej zdjęcie, a w Gdańsku jej nie mam. Opięta w biuście, rozkloszowana do dołu, na długość do pół łydki, w czerwone duże grochy na białym tle.

Coś takiego (trochę inna góra):

Mama wyskoczyła do mnie z tekstem, że wyglądam w niej jak pączuszek. Jak zaczęłam się śmiać do łez, to dopiero zakumała i doprecyzowała, że chodziło jej o pączek kwiatowy :D A co do sukienki, to była tak droga, że sama bym jej sobie w życiu nie kupiła, ale za to trzeba przyznać, że jest lepiej uszyta niż zwykłe sukienki z butików - ma kilka warstw, układa się fenomenalnie, po prostu pięknie. Widać ogromną różnicę w jakości. Także mam już sukienkę na dzień po ślubie :D

Poprawin jako takich nie planujemy, ale z tego co wiem rodzice i tak planują sprosić wszystkich przyjezdnych gości z rodziny do siebie na obiad lub grilla ;)

W każdym razie weekend miałam taki, że nie uświadczyłam minuty odpoczynku - jedna wielka bieganina z miejsca na miejsce.


A za godzinę przyjeżdża pierwszy gość - znaczy szwagier :) Trzymajcie za mnie kciuki, żebym utrzymała wagę i dietę mimo gości, i mimo pyszności jakie szykuję :D

Pozdrawiam !! <3

  • angelisia69

    angelisia69

    5 lipca 2016, 16:49

    no to ladne spadeczki ;-) widac ze praca nie idzie na marne no i czasem jakis grzeszek wpadnie ale wszystko jest dla ludzi.A wy jak zawsze zalatwianie/latanie ale juz niebawem sie skonczy ;-) Pozdrawiam

  • annna1978

    annna1978

    5 lipca 2016, 16:09

    Trzymam kciku zatem bo goście to wyzwanie. Widzę, że od tej samej wagi zaczynamy, a Ty tak ładnie schudłaś, więc i dla mnie jest nadzieja:))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.