Dosłownie i w przenośni wczorajszy dzień był totalną masakrą.
W pracy wszystko co mogło się zepsuć (by nie powiedzieć gorzej) to się zepsuło.
I nie ważne czy to moja branża czy moich 2 kolegów projektantów i czy my to robiliśmy cała wina i ochrzan spada na nas ;( Wczoraj z pracy wyszłam po 12 godzinach i i tak nie udało mi się nic uratować i załatwić dziś czeka mnie to samo, mam tylko nadzieje, że dziś w końcu ktoś zacznie ze mną współpracować, a nie zwalać podjęcie decyzji na kogoś innego kto nawet nie wieo co chodzi.
Z tego wszystkiego wczoraj treningu nie było.
Psychicznie powoli siadam do tego studenci również zawracaja mi głowe e-mailami z tysiącem pytań i pretensjami że nie odpisuje mimo tego że konsultacje dla nich mam w piątek, kurde czy tak ciężko uszanować czyjś czas?
Nieogarniam już tego bałaganu. Potrzebuje spokoju, ciszy i chwili dla siebie ;(
Wczorajsze menu:
5:30 Ś: ok 3 łyżek sałatki z tuńczyka, kromka wiejskiego chleva ba zakwasie, plasterek szybki drobiowej + kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru
90:50 2Ś: 2 kromki chleba wiejskiego na zakwasie, ok 3-4 łyżek sałatki z tuńczyka
14:10 O: 1dzwonek z łososia grillowany, 3 małe ziemniaki pieczone w piekarniku w zuołach z odrobiną oliwy z oliwek, mizeria z ok 6cio cm kawałka zielonego ogórka, 2 łyżki jogurtu naturalnego typu greckiego + kubek herbaty z żurawiną
15:10: banan, 6 czekoladek z brendy z bombonierki - z kolegami kupiliśmy na odstresowanie, nie pomogło ja dostałam dodatkowo wyrzutów sumienia
20:30 K: pomarańcza
Napoje: ok 0,7 l wody
jogifanka
24 stycznia 2013, 16:18Kochana dasz radę :-) będzie lepiej. 3mam za to kciuki i przytulam z daleka