Dziś w końcu promyki słońca się wkwradają.
Udało mi się dziś utrzymać dietę co prawda z małymi modyfikacjami
Śniadanie:
nie 3 a 2 kromki chleba dyniowego
2 śniadanie:
jabłko + jedna kanapka z chlebka chrupkiego (z tym co na śniadanie)
Obiad: bez zmian
Podwieczorek: nic (okazało się, że mój serek wiejski był zepsuty mimo tego, że jeszcze miał tydzień do terminu ważności :()
Kolacja:
miska zupki z kalarepy ugotowanej na piersi z kurczaka bez żadnej śmietany, jogurtu itp.
NO i w końcu udało mi się wypić 1,5 l wody :) z czego połowę w pracy resztę w siłowni:)
A czemu jestem taka szczęśliwa bo mimo tego, że mam lody w zamrażalniku to nie skusiłam się na nie :) choć wracając z siłowni myślałam o nich mmm. Ale postanowiłam, że lody będą w nagrodę w Niedziele jeśli uda mi się zrzucić coś to pozwolę sobie na 2 gałki lodów.
No i siłownia 1h siłowych ćwiczeń 0,5h brzuszki + ćw. rozciągające 0,5h jazdy na rowerze
Co do jutrzejszych planów :)
Menu bez większych zmian.
Śniadanie: 3 kromki chrupkiego pieczywa z sałatą i świerzymi warzywami oraz domowa wędzoną szynką
2 śniadanie: sałątka owocowa 1 banan, 1 kiwi, pół szklanki winogron, 5-6 truskawek, i kawałek arbuza
Obiad: 2 młode ziemniaki z koperkiem, kawałek indyka (z piekarnika pieczony bez tłuszczu) + młoda kapusta gotowana z marchewką
Podwieczorek: raczej nic (albo połowa sałatki bo pewnie całej nie zjem przed obiadem)
Kolacja:
Zupka ta co dziś.
Co do ćwiczeń to do pracy wybieram się na rowerze 8 km w jedną stronę :)
innaona
21 maja 2012, 20:48Mniam same pyszności tu u Ciebie. Ps a lody są niesmaczne- nic nie tracisz :-) A za siłownie podziwiam :-)