Dawno nie pisałam... Nie wiem o czym pisać. Waga mi się nie zmienia, nadal około 52 kg, raz trochę mniej, a raz trochę więcej.. Nie ćwiczę ani nie odmawiam sobie jedzonka..
Teraz mam wakacje, siedzę w domku, bo pracy nie znalazłam ( jakoś bardzo jej nie szukałam).. I wiecie co? Jestem trochę na siebie zła. Mam tyyyyle czasu dla siebie. A nic pożytecznego nie robię. Boje się wyjść ze swojej strefy komfortu, zmienić coś..
Macie czasem tak, że wiecie że w danej dyscyplinie mogłybyście "zaistnieć", znaleźć się albo chociaż spróbować ? Ale nie robicie tego ze strachu, bo to co znacie jest łatwe, dobre i już poznane na wylot? Kurczę nie wiem czy mnie zrozumiecie..
Albo chociaż mogłabym godzinę dziennie poćwiczyć, ale ja znajduję milion wymówek dlaczego tego nie robić. A to bo zjadłam obiad albo ze za 10 min pasuje zjeść kolacje albo bo jest za gorąco lub za zimno.. Paranoja wiem.
Chciałabym coś zmienić. Miałam tyyyyle planów noworocznych i co z nimi? Dupa . Ja chyba nigdy się nie zmienię i wiecznie będę się bała zrobić jakiś krok w przód.
Karolinasdz
31 lipca 2013, 17:57Przepraszam, rzadko jestem na Vitalii, rozmawialam z mama! Ona mowi, ze przy stwardnieniu nie ma specjalnej diety, oni na pewno nie polecaja, jedyne co to duzo zdrowych tluszczow, ale to sie laczy jedynie posrednio :)
Miska0022
31 lipca 2013, 08:08dokładnie.... mi to chyba prakuje takiego ustatkowania się. Wiem,ze jestem mloda. ale po 8 latacg w związku jednak pragnie się czegos więcej:)
Miska0022
30 lipca 2013, 18:45a o prace ciezko. I w sumie ja wymarzonej swojej nie mam. Ale jak jest to trzeba sie trzymać..
Miska0022
30 lipca 2013, 18:44tez mam czasami wrazenie,ze marnuje uplywajace dni. Przez swoje "nie chce mi sie" Pracuje, mam kochanego narzeczonego, w stalym zwiazku od 8 lat. Nie powiem,ze jestem nie szczesliwa,ale do 100proc spelnienia brakuje mi czegos. I wlasnie kiedy tez mam mozliwosc,np w weekend kiedy mam wolne, swieci sloneczko, idealnie na spacery czy inne rzeczy i co? Caly weekend potrafie przesiedziec w domu i nie korzystac z dnia. Przychodzi tydzien pracy,marudze i mam wyrzuty-jestem wsciekla ze przeciez moglam cos zrobic w sobote czy w niedziele. Gdzies wyskoczyc, zrobic cos innego niz tylko praca, dom, sprzatanie itd itd....
FreeEmotions
30 lipca 2013, 18:34Ja również jestem na etapie poszukiwania pracy- łatwe to niestety nie jest, a znalezienie tej wymarzonej posady jest jeszcze trudniejsze. :) W czasie "poszukiwań" postanowiłam jednak, że warto zrobić chociaż coś dobrego dla siebie- a mój organizm już chyba nie potrafi żyć bez aktywności fizycznej. :) Także najtrudniejszy pierwszy krok- potem będzie już z górki. :) Trzymam kciuki!:)
TymRazemUdaSie
30 lipca 2013, 18:17ja też pracy znaleźć nie mogę...;/
ladyagga
30 lipca 2013, 18:16Mam tak samo jak Ty. Pracy nie ma bo to wyjazd, już nie chcę się użerać z ludźmi, ostatnie wakacje więc trzeba odpocząć, bla, bla, bla. A w sumie taka bierność, nic nierobienie bardziej męczy niż jakakolwiek aktywność życiowa. Rozumiem Cię doskonale, chociaż u mnie ten stan powoli przemija. Ćwiczę, staram się żeby jakoś te kolejne dni spędzać, a nie tylko siedzieć i zazdrościć innym ich osiągnięć. Organizm zbuntował się przeciwko lenistwu, u Ciebie też tak będzie ;) Przepraszam, że się tak rozpisałam ;P Trzymam za Ciebie kciuki. Pozdrawiam! ;)