Postanowiam, że co tydzień będę sama sobie i wam relacjonować postępy swojej diety. Jestem ciekawa jak za kilka miesięcy będą te wpisy wyglądać i patrząc wstecz będę mieć obraz tego czego dokonałam. Co tydzień, bo wtedy chodzę na kontrol do dietetyka, ale jak nie pójdę to i tak podam wynik z mojej wagi domowej. Czemu zadziwiam samą siebie, bo nadal chudnę! Dokładnie, kolejny kilogram w dół, chociaż przyznaję w tym tygodniu było ciężko, ale na szczęście w wielkim kryzysie zadzwoniłam do mojej dietetyczki (mamy taką umowę, że jak mi ciężko to mogę zadzwonić), pogadałyśmy i dałam radę. 82 kilogramy na analizatorze dały mi w piatek takiego kopa, że Andrzejki uczciłam...wodą z cytryną
Stwierdziłam, że nie warto tego ciężkiego tygodnia zaprzepaszczać pijąc alkohol, a i tak super się bawiłam, może szalone tańce zaowocują utratą więcej niż kilorgam w nadchodzącym tygodniu?