Ostatnie dni to nie były dobre dni jeśli chodzi o dietkę.W piątek imprezka z pracy , a w sobotę rodzinna.Mimo, że starałam się jeść mniej , to trochę kalorii nadliczbowych wpadło w mój jamochłon.
Za to niedziele postanowiłam spędzić trochę bardziej sportowo i wybraliśmy się z rodzinką w góry.Ruszyliśmy zdobyć Równice w Ustroniu..
Mąż zaparkował parę km o tej góry i zanim znaleźlismy właściwą drogę zrobiliśmy parę km nadliczbowych.Razem szybkim marszem przeszliśmy prawie 20 km, cześć z tego pod górę.Ale szczyt zdobyliśmy.Ale było cieżko....Tam w ramach nagrody zamówiłam sobie pyszne lody z owocami lesnymi.Pychota!
Skutki tej wyprawy sa takie, że dzisiaj nie mogę chodzić i boli mnie wszystko.Najdziwniejsze jest to , że my z moją starszą córką codziennie ćwiczymy i dużo chodzimy i mamy największe zakwasy
.Jesli chodzi o wagę , to mimo, że skończył sie okres to dalej wskazuje 95 kg, więc więcej.Ale walczę dalej:)
grubaska55
25 października 2010, 21:43oj jak Ci zazdroszczę tej wyprawy w góry uwielbiam takie wypady :))
moniq1989
25 października 2010, 19:02Góry rozciągają mięśnie o których nawet nie wiemy!:) i bardzo dobrze, cieszę się, że wyprawa się udała! Trzymaj sie kochana, buźka;*
jerzokb
25 października 2010, 13:11pewnie było pięknie kolorowo.