pobudka rano godz 5:25. Wcześnie ale rano jeszcze jest rześko na dworze. Parę skłonów żeby się rozciągnąć po nocy i w drogę! Pokonuję 3 piętra i jestem na dworze. Biegnę a w trakcie przemyślenia takie, że jakbym miała notatnik to biegnąc bym chyba zapisała to co myślałam. Teraz tego nie powtórzę, ale wiem że wszystko to co robię to robię dla siebie. Próbowałam wciągnąć w bieganie siostrę i koleżankę które też są otyłe ale niestety każda ma świetną wymówkę. Pobiegam sama przynajmniej utrzymuję równe tępo. Z wagą mam chwilowy zastój. Zbyt mało ruchu jak sądzę hymm może nie mało ale codzienne spacery nic nie dają. Jem nie wiele. Na śniadanie zjadłam 3 łyżki płatków owsianych zalanych szklanką mleka, obiad był po 13, sałatka zwykła że tak powiem, ale zapychająca.. sałata lodowa, kurczak w przyprawie carry, pomidorki koktajlowe, ogórek i sos z koperkowo-czosnkowy. mniam!! polecam
zbliża się wieczór i dziś umówiłam się z koleżankami na mieście na piwo ale nic po za tym bo coś czuję że waga nie będzie stała tylko ruszy do przodu..
na dziś kończę i do usłyszenia!!
Zineczka
20 czerwca 2012, 14:24kwestia przyzwyczajenia:) ale teraz będę musiała przerzucić na wieczór bo o 7 będę musiała być już na praktyce w szpitalu.. eh...
lillyyyy
19 czerwca 2012, 17:10ooo podziwiam mi by tak rano nie chcialo sie cwiczyc ;d