9. Klapa i oblany test.
Totalna klapa.
Oczywiście się pochorowałam i dopiero dziś wracam do żywych. Dieta więc leżała, bo ja leżałam. Tak samo treningi. Po prostu kompletna porażka. Efektów więc brak.
Zobaczymy, może w tym tygodniu pójdzie mi lepiej niż ostatnio. Choć poziom mojej motywacji siadł całkiem, bo cóż... znów tylko jedna kreska na teście. Żartujemy z mężem, że skoro na studiach nie oblewałam testów, to teraz nadrabiam.... Tyle, że w 4 miesiącu starań przestało to być zabawne niestety...
Poza tym jest jedna dobra rzecz - moja cytologia z września co to się bałam odebrać wróciła jako I :) Strasznie mi ulżyło, bo bałam się tego wyniku.
Na razie tyle...
3.
Cóż. Dietuję. Nie powiem, łatwo nie jest.
Głównie przez to, że byłam w delegacji wczoraj i normalne pory posiłków odpadły...
Ale staram się nie jeść niezdrowych rzeczy. Złamałam się tylko raz przez popcorn do filmu z mężem. Innych wpadek nie było. Niestety dziś śniadanie zjadłam dopiero 5 minut temu, czyli koło 4 godzin po pobudce...
Motywację mam nadal wysoką do diety. Gorzej z ruchem. Dziś po pracy będę robić po raz pierwszy trening. Niestety nie pływałam w weekend tylko porządkowałam mieszkanie po remoncie łazienki, ale to też było dużo ruchu.
Dziś się poprawiam.
Dzień zero
Dziś jest dzień zero. Od jutra zaczynam dietę i ćwiczenia z Vitalią. Troszkę się martwię jak wytrwam, ale jestem nadal dobrej myśli. Treningi z Vitalii będę wspomagać ćwiczeniami na orbitreku oraz basenem. Wyrzuciłam wszystkie kuszące mnie rzeczy z kuchni, więc powinno być ok.
Wczoraj zastanawiałam się czy mówić mojemu mężowi, że zaczynam dietę i będę ćwiczyć. Obawiałam się
jak zareaguje. Trochę mi wstyd, że się tak zapuściłam Mój mąż zawsze powtarza mi, że bardzo mu się podobam, więc bałam się,
że stwierdzi, że mogę robić co chcę, ale i tak mu się podobam. W końcu zdecydowałam się mu powiedzieć. Bardzo pozytywnie zareagował. Obiecał, że będzie mnie wspierał i nie
będzie mnie kusił różnymi dobrymi rzeczami. Poza tym będzie chodził na
basen i siłownię ze mną, bo przyda mu się trochę ruchu. Kochany jest ten mój facet.
Jutro jedziemy do Uniejowa do term. Odmoczymy się i zrelaksujemy po walkach z remontem łazienki. Popływam więc trochę :)
ps. jak mogłam dopuścić do tego, że mam w pasie 106 cm? Kiedy? tak, mierzyłam się wczoraj...
Ostatni dzień pełen pokus
Dziś jest ostatni dzień pełen pokus, które biorą górę. Jutro dzień przygotowywania się na nowe wyzwania. Dziś więc żegnam napoje gazowane, moje ulubione nachosy, czekolady i inne dobrodziejstwa. Jutro całe tego typu jedzenie znika z mojego domu.
Bardzo długo dojrzewałam do tej decyzji i nadszedł czas, żeby zmienić się i swoje przyzwyczajenia. dla siebie, lepszego samopoczucia, lepszego zdrowia, ale też z myślą o dziecku. Chcę nauczyć siebie i moich bliskich prawidłowego jedzenia oraz wyrobić w nas wszystkich potrzebę ruchu. Może to być ostatni moment, więc zaczynam już od zaraz.
Jutro będzie ważenie, mierzenie, oraz zdjęcie na początek.
Jestem wyjątkowo dobrze zmotywowana.