Dzisiaj minął miesiąc od kiedy zaczęłam od nowa.
Najpierw przedstawię to, co najbardziej interesujące, czyli zmianę w wadze i pomiary.
Waga | 81,1 kg | 77,9 kg | -3,1 kg |
Szyja | 36 cm | 34 cm | -2 cm |
Ramię | 31 cm | 30 cm | -1 cm |
Biust | 106 cm | 102 cm | -4 cm |
Talia | 89 cm | 85 cm | -4 cm |
Brzuch | 106 cm | 100 cm | -6 cm |
Pupa | 103 cm | 102 cm | -1 cm |
Udo | 59 cm | 53 cm | -6 cm |
Łydka | 41 cm | 40 cm | -1 cm |
Szczerze to dopiero uzupełniając tabelę dla Was zobaczyłam, ile przez ten miesiąc wypracowałam, ale po kolei :)
Jeśli chodzi o moją wagę, to jakichś spektakularnych efektów może nie ma. 3 kg to nawet mało jak na miesiąc, ale przez tydzień byłam praktycznie off jeśli chodzi o ćwiczenia i dietę częściowo też, bo chorowałam, wtedy waga stanęła w miejscu. Dla mnie ważne, że się nie poddałam i że wróciłam do swoich założeń. Trudno, choroba nie wybiera, nie miałam na nią wpływu. No ale to, że straciłam po 6 cm z brzucha i z ud, a 4 z talii to jest dla mnie wow! Zresztą widzę, że mam wyraźniej zarysowaną talię, że zniknęła mi jedna fałdka :) Uda też mam coraz jędrniejsze, cellulit jeszcze tam jest i pewnie będzie, całkowicie na pewno go nie zwalczę, ale patrząc na nie jestem z siebie dumna!
Słów kilka o moim samopoczuciu :) Jest naprawdę dobrze. Czuję się zmotywowana, czuję się zdrowiej, widzę po niektórych ubraniach, że troszkę mnie ubyło, mama też mówi, że widzi różnicę :) Największym sukcesem jest to, że ćwiczę, że się w to wkręciłam. Czasem jest mi cholernie ciężko się zebrać, ale to robię, a potem to uczucie, że dałam radę - bezcenne. To jest prawda, że wszystko siedzi w naszej głowie. Jak sobie powiem, że nie ma opcji, żebym się nie poruszała to to robię, jak sobie powiem, jaka to jestem zmęczona, to odpuszczam, ale mam potem wyrzuty sumienia. Choć w zasadzie zdarzyło mi się może raz :)
Co do wspomagaczy to łykam to ThermLineFast, bo szkoda mi wyrzucić, ale nie robię tego regularnie i w sumie żałuję, że je kupiłam. Na pewno drugi raz tego nie zrobię, wolę dołożyć 40 zł i zapisać się na zumbę. Oprócz tego używam balsamu ujędrniającego z Eveline (slim Extreme 4D). Nie wiem w sumie, czy jakoś specjalnie działa, może gdybym używała go bez diety i ćwiczeń byłabym to w stanie ocenić, ale lubię go używać po wyjściu spod prysznica, bo przyjemnie chłodzi :) W ogóle zaczęłam bardziej dbać o swoje ciało. Co drugi dzień robię peeling kawowy, bo jest szybki do zrobienia samemu w domu, w sumie po co kupować kolejną chemię, skoro to takie proste. Ja mieszam po prostu fusy z kawy z oliwą z oliwek i dodaję trochę cynamonu. Jeśli ktoś lubi kawę to polecam, bo zapach jest nieziemski :) A i skóra na pewno będzie Wam za to wdzięczna :) Zaczynam czuć się naprawdę atrakcyjnie.
Z dietą bywa różnie, głównie dlatego, że naprawdę mam bardzo mało czasu na gotowanie. Dzisiaj na przykład zjadłam niezbyt dietetyczne naleśniki na kolację, ale wróciłam do domu po 19 i już nie chciało mi się nic robić, a one akurat były. Wczoraj zjadłam ptasie mleczko - urodzinowe od dziadka, przecież nie mogłam mu odmówić :) Dzisiaj nie wzięłam do pracy zaplanowanych posiłków, zjadłam więc dwie bułki, pełnoziarniste, ale jednak dwie. No zdarzają się takie wpadki, ale na pewno nie będę z ich powodu rezygnować. Robię swoje dalej, a przecież od początku pisałam, że ja nie chcę całe życie być na diecie. Chcę zmienić swój sposób odżywiania, czasem zdarzy się wpadka, trudno. Wyciągam wnioski i idę dalej :)
Ćwiczenia na plus. Zaprzyjaźniłam się z moim rowerkiem stacjonarnym, który od jakiegoś roku stał w pokoju nie używany. Teraz na przykład oglądam serial pedałując, zamiast leżąc w łóżku. Czasem robię trening interwałowy, ale jestem z nim ostrożna, bo tam się dużo skacze, a mnie trochę dokucza kostka - kiedyś miałam skręconą, więc muszę uważać. Chciałabym pójść na zumbę, bo jeszcze się nie wybrałam, może jutro mi się w końcu uda. No i miłością moją są ćwiczenia na boczki Tiffany Roothe, Polecam :)
Podsumowując, może i chudnę powoli, ale wytrwale. Jestem zmotywowana i zdeterminowana. Jeśli osiągnięcie celu zajmie mi jeszcze 4 miesiące (w takim tempie tak będzie) to ok, nie będę przyspieszać. Nie straciłam głowy dla odchudzania, wolę tracić ciało, w swoim tempie :) Nikt mnie nie goni. Za nieco ponad miesiąc idę na wesele, fajnie byłoby kupić kieckę w mniejszym rozmiarze. Planuję wyjechać na majówkę nad morze, też fajnie byłoby wyglądać, zwłaszcza, że przedtem muszę iść na jakieś zakupy. Ale przecież najważniejsze jest to, co jest w środku. U mnie w środku jest spokój i satysfakcja. Oby tak było dalej :)
To chyba tyle. Będę zdawać dalsze relacje.
A Wy trzymajcie za mnie kciuki!
Pozdrawiam :)
Leveza
4 kwietnia 2017, 19:15bardzo fajne myślenie, z tym, że dołożysz pieniążki i możesz iść na zumbę, zamiast łykać wspomagacze ;) wyniki super, wszystko na minus! ekstra!!
zarzesamischowana
4 kwietnia 2017, 21:04Kupiłam, sprawdziłam i wiem, że nie warto :) Dziękuję :)
fitnessmania
4 kwietnia 2017, 10:16Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka
zarzesamischowana
4 kwietnia 2017, 10:44Ja też czasem tak robię :) Chociaż jestem dość silnie zmotywowana. Czasem jeszcze zdarza mi się potknąć, ale mimo to walczę dalej. To jest tak naprawdę kwestia drobnych decyzji, które pozornie nie mają znaczenia, ale nawarstwione decydują o tym, czy odniesie się sukces, czy nie.