To ciekawe, ale odkąd biegam to nie tylko nie schudłam, ale przez wakacje nawet troszkę przytyłam. I ciekawe, że wcale nie jest mi z tym źle. Widzę wyraźnie już teraz zmianę w sylwetce. Niby 55 kg to o 5 więcej niż moja wyśniona waga, ale coraz mniej mi to przeszkadza. Nawet już chyba nie będę dążyć do ideału, poprzestanę na 51 - 52 kg. Patrzę w lustro i się akceptuję. Przecież modelką być nie muszę, mam swoje lata i swoje priorytety.
Doszłam do końca pierwszego etapu "usportowienia", kiedy postępy są bardzo szybkie i namacalne. Wczoraj biegłam godzinę i 11 minut, zrobiłam 9 km. Nadal nie da rady wystartować w biegu na 10 km. Nie wiem czy się uwinę do końca września...
Biegam 3 razy w tygodniu. Jak zaczynałam to było częściej, ale i obciążenie dla organizmu było mniejsze. Teraz nie dałabym rady, nawet gdybym bardzo chciała. Wakacje dały kalorycznie w kość, były fryty kilka razy, a co, piwko, a co, późne kolacje, czasem jakieś lody, a wszystko dość nieregularne... No i jest 55 kg. Fuj!
Ale teraz już w domu, wszystko regularnie, planowo, zwyczajnie. Da się przewidzieć i nie dać ponieść fali łąkomstwa... zobaczymy za miesiąc!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
alexandra2013
28 sierpnia 2013, 14:36Gratuluję wytrwałości!!! Skoro potrafisz przebiec 9 km. to naprawdę masz już niezłą kondycje:-)I masz rację, że nie kilogramy są tu najważniejsze ale to jak się ze swoim ciałem czujemy. Zresztą moim skromnym zdaniem sportowe sylwetki są dużo bardziej seksowne niż takie wychudzone wieszaki:-) a na pewno zdrowsze:-) Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!!!