Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
I znowu troszkę lepiej


Ścisłego odchudzania to ja się już nie trzymam. Jest ponad 6 kg mniej, jak mnie kto parę miesięcy nie widział, to się dziwi, a ja już przywykłam do mnie mniejszej. Zaglądam do planera, teraz to znacznie wygodniejsze, ale odpuściłam sobie ścisłe trzymanie się każdego kęsa. Tempo spadku w związku z tym żółwie, ale mi to wystarcza. Ponieważ zostały jeszcze tylko około 2-3 kg, więc się nie przejmuję tylko od powrotu z nart jadę na hamowaniu silnikiem. Zasada naczelna: co tydzień ważyć mniej, nieważne ile, nawet 100 g mi wystarcza, byle mniej niż tydzień wcześniej. I działa. W każdym razie na razie.
Rośnie we mnie głębokie poczucie konieczności ruchu. Rośnie i zaczyna doskwierać. Przyjemny znany rutynowy rytm Pobudka - śniadanie - praca - dom - kolacja - dzieci - spać musi ulec transformacji, gdzieś trzeba wcisnąć ruch, lepiej to wszystko poupychać. Myślę i myślę, a jak coś wymyślę i zacznę wdrażać, to się pochwalę. Chciałabym i bojęsię bo już nie raz mi się nie udało. Po prostu nie czuję przyjemności w takim miejskim sporcie i trudno mi siebie przekonać że chcę rzeczywiście poświęcać temu czas. Przyjemniej poczytać w łóżku albo jakiś filmik se obejrzeć, po internecie pośmigać, tyle fajnych rzeczy można w tym czasie porobić...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.