Króciutko. Niby waga wiele się nie rusza, ale cieszę się że nic w górę a bardzo bardzo powoli w dół. To już prawie 6 tygodni, rewelacji nie ma, ale w sobotę pierwszy raz zeszło poniżej 56. Radość krótka była, prawdopodobnie z powodu wieczornego gawędzenia z ukochanym przy kieliszku wina (znowu!, to brzmi jak nawyk, ale zapewniam, jeszcze nie codzienny...), który się zrobił dwoma, a potem i trzema kieliszkami, i pewnie to zostało mi na niedzielę, a dziś ledwie 56,1. Dlaczego tak łatwo przybrać i tak trudno to zrzucić? Od 6 tygodni nie tknęłam zwykłego chleba, masła, makaronu, ziemniaków, nie mówiąc o czymkolwiek słodkim czy nawet jakimś soku. Pilnuję sztywno tego co jem i ile jem, nie wychylam się ponad dietę, a często kończę dzień bilansem kalorii o 30 - 50 % niższym niż założony (o zgrozo wcale w ten sposób nie tracę więcej, wtedy najczęściej waga następnego ranka jest nieco wyższa, ciekawe zjawisko...). Ogólnie przestrzegam diety w sposób sztywny.
Sławek wczoraj przeczytał gdzieś o badaniach statystycznych, w których badano, wprawdzie w Stanach, osoby, które odchudzały się i osiągnęły sukces. Próbowano wychwycić czynniki kluczowe, czyli takie, które powtarzają się w statystycznie decydującej grupie tych, co sukces osiągnęli i utrzymali. I znaleźli trzy - i tylko trzy takie czynniki:
1. codzienna kontrola wagi;
2. obserwacja własnego organizmu i jego reakcji oraz dostosowywanie postępowania;
3. codzienne jedzenie śniadania.
Poza tymi trzema czynnikami pozostałe działania podejmowane przez różne grupy ludzi, w różnym wieku, z różnym stopniem otyłości czy nadwagi, w różnych miejscach tego wielkiego kraju i z różnych kultur, były całkowicie odmienne. Jedni stawiali na dietę niskokaloryczną, inni na wysokobiałkową i ruch, jeszcze inni na wegetariańską, całkowicie rezygnując z ruchu, inni stosowali system "ŻM", zachowując wszystkie dotychczasowe nawyki żywieniowe, jeszcze inni przerzucali się na różnorakie "monodiety". Wszyscy jednak stosowali te trzy zasady i wszyscy po osiągnięciu sukcesu te trzy zasady stosowali nadal!
Pewnie dlatego nie wszyscy reagują tak samo na "siłę błonnika" - u mnie ścisłe stosowanie zaleceń, np jedzenie ostatniego posiłku po 20.30 powoduje następnego dnia rano przyrost wagi. Jeśli za to ten posiłek dodam do obiadu albo podwieczorku, a wieczorem co najwyżej herbatka - a to już waga w dół.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.