No cóż, podsumowując te kilka dni - dwa kroki w przód, jeden w tył.
Na wadze pół kilo do góry. Czemu? nie wiem.
Dostałam dziś dietę z Vitalii. Niezgodna z moimi oczekiwaniami. Zupełnie! Myślałam że eliminując mleko z diety eliminuję jego przetwory. Ale się pomyliłam.
Ale za to wczoraj biegłam już 7 minut. To niezły postęp jak na sześć dni. Jedyny problem to taki że nienawidzę biegania. Nuda i poruta. Niestety to jedyny sport, który ma te niezaprzeczalne zalety że wymaga ZERO nakładów i można go uprawiać w dowolnej wolnej chwili (czytaj: gdy się nadarzy opiekun do śpiącego dziecka).
Jak i w życiu odkrywam moc nastawienia i słabość konieczności:
"muszę" jest wrogiem "mogę"
To żadna eureka, ale doświadczone do głębi jednak wzrusza. Pokonywanie własnych ograniczeń, wyimaginowanych w większości, to taka wycieczka krajoznawcza wgłąb siebie. Ciekawe, o ile spogląda się na to bez zbędnych emocji. Gdy rozumujesz "muszę", zakładasz, że będzie to kosztowało więcej niż byś chciał. Zakłądasz z góry, że będzie to wysiłek. Gdy tylko ostatkiem sił ledwo dobiegasz do końca okrążenia, które "musisz" skończyć, okazuje się że "możesz" biec dalej: i biegniesz. Zupełnie, kurde, jak w życiu!
body {
background: #FFF;
}
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.