Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Decyzja


Wczoraj zdecydowałam: to chyba już.

Mam mało czasu, 19 kwietnia chrzest Malutkiej, nie chcę kupować ciuchów na tę okazję a w stare nie włażę, wniosek: kochana, zrzuć trochę, to się w coś może wciśniesz. Głupio by tak w Kościele w dresach, kurczę...

No więc pierwszy raz od porodu byłam na dwóch kółkach. Kilka kilometrów, drobiazg. Zaczęłam jak zwykle, w tempie. Potem jakby coś nie było nasmarowane, czy co? Ale ja twardo, do przodu, cisnę, cisnę.
Ciężko. To wiatr, na pewno wiatr, tak, z całą pewnością wieje prosto w twarz! To na pewno wiatr. Staram się, kręcę, pot na plecach, pot w  obfitym dekolcie, na bujnych pośladkach pot, ale prę, a co, twarda jestem. Szybkość maleje, powrót trwa dwa razy tyle co w tamtą stronę. Mąż troskliwie ogląda się czy jeszcze dycham. Ano dycham. Tylko dlaczego tu jest tak pod górkę? I ten wiatr, i coś z łańcuchem, nie idzie do przodu, i jakoś uda bolą, ale to i wiatr i ta pochylnia. Nigdy jej tu nie widziałam. Ale na pewno jest pod górkę... Na pewno.

Taaa.

Niedziela. Dzień kobiet, więc zebraliśmy się na wyjście obiadowe, żebym nie gotowała w taaakie święto. Chłopcy zażyczyli deserek. Nie, chłopaki, my nie możemy, Malutka zmęczona, jedziemy do domu. No to zażyczyli w domu racuszki z jabłkami. Drożdże, ciasto, myk, myk, smażenie. Zapach wyłazi aż na klatkę. Leżą potem takie bezwstydne, rumiane, na półmisku, posypane cukrem pudrem, pachną, przemawiają, uśmiechają się do mnie. Przy Ranczu nie wytrzymałam i se pofolgowałam. Nie będą mi tu leżeć, patrzeć, łypać smakowitym oczkiem, placuchy jedne. A co!

Dziś rano na wadze: 60.

W WYNIKU FRUSTRACJI ZAMÓWIŁAM DIETĘ.

Dziękuję za wsparcie w komentarzach, dziewczyny, wam już coś spadło, śledzę waszą drogę. I spróbuję ponaśladować.







body { background: #FFF; }

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.