Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zaczynam?


A może zacznę dopiero za kilka dni? Chcę to przespać. Przygotować sobie w głowie czego od siebie oczekuję, jak będę radzić sobie z kusicielami, różnymi słodkopysznymi i kolorowokalorycznymi widokami na talerzach rodziny... jak uniknąć ślinotoków na zapach solidnie usmażonego na smalczyku schaboszczaka teściowej. Co powiedzieć jak zaprosi do stołu? Zrozumie? Zrozumie, dziwactwa, oj, dziwactwa! Czego ty nie wymyślasz, dziewczyno, po co, źle nie wyglądasz, no, w końcu jesteś matka trójki dzieci, dziecko, toż się wykończysz.... no i kopytka, na talerz, pachną, kuszą, leżą tam, gorące, smakowite, odsmażone świeżutkie, a budyń na deserek już czeka w miseczkach, do herbatki szarlotka w spiżarce, zaraz wyciągnę, chłopcom zabierz, wczoraj robiłam...

AAAAAAAAAAA!!! ratunkuuuuuu... tonę... ratunkuu u u   u. U. No. To będzie tak mniej więcej.

A co z obiadami? Dla rodziny? im też dietka? No, może małżonkowi nie zaszkodzi, w końcu obiecywał pomoc, też parę kilo mógłby zrzucić, kochanie, zapomnij o deserku, mniej kartofelków, może marcheweczkę, właśnie obrałam?

A synowie, starszy, mamo, co mogę zjeść? - spokojnie, rozbierz się, plecak zabierz z przedpokoju, a co, obiadu nie jadłeś? Jadłem, jadłem, no to co mogę zjeść, szybko, głodny jestem, otwiera lodówkę, pół kilo serka białego, pół słoika miodu, na przystawkę, potem obiadek, drugi, bo trzeci wejdzie wieczorem, przed kolacją.... jemu wolno! A wolno, wolno, kurczę, 175 wzrostu, 55 wagi, jeden żylasty mięsień, fontanna energii, dojrzewanie. Ha!

A mały? Mamo, zjedz moje warzywa, ja chcę samo mięso, co dziś na kolację? Sałatka? Fuj, wejzmę parówkę! Poproszę jajko na twardo. Mogę trzecią bułkę z dżemem? Kupcie dziś Nutellę, proszę.... mogę kupić Monte? Sok! Sok! nie ma soku? Kakauko ukochane, dużo, które to dziś? Kochanie, do kotleta kakao, no daj spokój, jeszcze o tej godzinie?

No i maleństwo, doskonałe alibi dla tej odrobinki więcej niż potrzeba: przecież karmię! nie mogę się głodzić, ha, no, w każdym razie nie zaszkodzi jeszcze kanapka. Sałatka? Chętnie, pół miski? Czemu nie cała, to nie tuczy...

Tak się właśnie NIE CHUDNIE. Zwłaszcza jak komu dobrze w życiu. Więc, podświadomie, rozumek krzyczy, po co to zmieniać? Kochają mnie i taką. No więc?

No i to właśnie zamierzam zmienić.

Do roboty!

A od kiedy, to powiem sobie jutro.

body { background: #FFF; }
  • Chrzaszcz77

    Chrzaszcz77

    8 marca 2009, 09:58

    Co ja mogę z doświadczenia "odchudzaczkowego" powiedzieć? Podejdź do dietki spokojnie.... Uśmiechaj się do siebie - doceniaj KAŻDY mały sukcesik... Bądź wymagająca, ale rozsądnie.... Bądź wytrwała, ale daj sobie prawo do "wpadek"... Słuchaj swojego organizmu i patrz na jego reakcje... Nie na siłę... Lepiej powolutku, ale na stałe zmienić nawyki, niż cisnąć szybko i szybko odpaść w przedbiegach.... Powodzenia i trzymam kciuki - będę ci dzielnie kibicować.... Powodzenia! ANIA <img src=http://republika.pl/blog_hz_3820086/4891403/tr/kwiaty_027.jpg>

  • monika557

    monika557

    7 marca 2009, 21:44

    Ja mam 4 cm więcej i najmniej ważyłam 58 kilogramów- byłam wtedy akuratna. Ale powiem coś: nawet wtedy wydawało mi się, że ciagle jestem gruba!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.