Jak co wtorek, byłam na jodze :) U W I E L B I A M ją! Pomimo, że nogi i ręce trzęsły mi się jak galareta pod koniec, to i tak ją lubię :)
A lubię ją jeszcze bardziej, bo wczoraj znowu zostałam pochwalona :] Ahhhh jak miło :)
Wczoraj nasza instruktorka, Ania pochwaliła mnie jak zrobiłam jedną pozycję, na którą ona pracowała 3 lata a ja po miesiącu (!) robię ją już tak idealnie jak ona <3
Jestem z siebie sama dumna :]
Ale nie osiadam na laurach :) Jest motywacja :)
Wracając do domu, taka zadowolona, myślałam, że (o matko!) jakie to ja pozycje będę mogła idealnie wykonać jak zrzucę swój nadbagaż, bo warunki (gibkość) są :D
Taka szczęśliwa poszłam spać :)
Na kolację były 3 deski z Almette.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj wstałam dużo za późno. Miałam tylko 15 minut do wyjścia, więc wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Szklanka wody z miodem i cytryną i w drogę.
Po drodze zatrzymałam się w piekarni - kupiłam warkocz z makiem i bułkę z ziarnami. Tak mnie ssało, że warkocz został pochłonięty po drodze. Bułka czeka na 2gie śniadanie.
Zła jestem na siebie jak cholera, że zaspałam, bo nie mam ani obiadu ani koktajlu :/ Więc pewnie znowu będzie jakaś zupa z pobliskiej restauracji na obiad, a koktajl będzie na kolację. Nie lubię jak zasypiam do pracy :/ No ale cóż....Pewnie jutro wstanę jak nowo narodzona. Ale będę już mądrzejsza i obiad przygotuję sobie już dzisiaj wieczorem ;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz trochę o samoakceptacji, której w sobie nie mam :(
Na jodze ćwiczymy przed dużymi lustrami. Powinniśmy się na siebie w nich patrzeć ale ja nie mogę. Widzę wieloryba wyginającego się na prawo i lewo. Wczoraj jak na siebie spojrzałam to widziałam mega brzuch i grube ramiona. Całe zajęcia patrzyłam w jeden punkt na podłodze. Ciężko jest mi z tym, bo póki się nie widzę w lustrze, to nie czuję się aż taka gruba. Ale jak tylko spojrzę, i widzę się w całości - łapię dołek :( Szczerze, to od zawsze nie akceptowałam swojego ciała. Nawet jak ważyłam 70pare kilo (przed ślubem). Zawsze coś mi w nim przeszkadzało. I tak jest do dzisiaj. Ukrywam się za uśmiechem ale w środku jest płaczący i wołający o pomoc wieloryb.
Takim, niezbyt optymistycznym akcentem kończę na dzisiaj ;)
Miłego dnia Vitalijki :) Zmykam popracować.
therock
8 maja 2014, 00:52I ja jestem z ciebie dumna! a co do luster, to u mnie tak działały zdjęcia... ogólnie wydawało mi sie że nie jest źle dopóki nie zobaczyłam fot wieloryba:/
zagrubabuba
8 maja 2014, 11:57Ja zdjęć unikam jak ognia ;)
Grubaska.Aneta
7 maja 2014, 17:18No i dobre rozwiązanie z wieczora sobie przygotować papu na następny dzień, wtedy bezpiecznie idziesz do pracy z myślą że zjesz coś zdrowego a nie byle co na mieście;)
balbenia
7 maja 2014, 14:29Chodzę na jogę drugi miesiąc ,jestem zauroczona ,czesto ćwiczę w domu i też unikam luster...hahaha
Wiosna122
7 maja 2014, 08:47gratulacje, oby tak dalej :D I nie mów że jesteś wielorybem, same na to zapracowałysmy co mamy! I same się tego pozbędziemy :D