Wczoraj wróciłam do domu późno. Wzięłam się za obieranie fasolki i gotowanie soczewicy na dzisiejszy obiad, którego w koncu do pracy nie wzięłam :/ trudno-będzie na jutro. Dzisiaj zamówi się dietetyczny za "dychę" ;)
Myślałam, że nie dam rady wczoraj pojeździć na rowerku stacj. Ale wzięłam się w garść i pojeździłam. Miało być 50 minut, było 40. Przejechane 21,37 km, spalone 1018 kcal.
I padłam jak mucha. Jedyny plus takiego zmęczenia, to to, że człowiekowi lepiej się śpi ;)
O wczorajszym menu nie będę nic mówić, bo jest mi za nie wstyd. Ale dzisiaj jest już lepiej :)
Śniadanie: bułka żytnia z twarożkiem ze szczypiorkiem i serem żółtym
II śniadanie: jabłko
Obiad: jakiś dietetyczny - bodajże szczawiowa z jajkiem i ryba
Podwieczorek: jogurt naturalny
Kolacja: zytni paluch z twarozkiem, serem zoltym, wedlina drobiowa i pomidorkami koktajlowymi.
Sport na dzis: rowerek stacjonarny, przejechane 25 km, spalone 1273 kcal.
chubbyann
25 września 2013, 10:21no kurczę, że Ci się jeszcze chciało jeździć, tylko podziwiać
CzarnaPerla1300
24 września 2013, 17:05pysznie tu u ciebie :) Powodzenia
jestemaleznikam
24 września 2013, 16:21Pięć posiłków ok tylko nie są troszkę za małe ? :) Całkiem sporo tych kilometrów, czasem żałuję że nie mam rowerka , ale jak miałam to służył jako wieszak ;) Taka mobilizacja u mnie była ;(
therock
24 września 2013, 12:40kocham szczawiową :) ja dziś mam nadzieję, że kotleciki z soczewicy mi wyjdą:D tzn mojemu K, bo rano ju uturlałam i zostawiłam gotowe dosmażenia w lodówce:D ale to twój przepis wiec musza być extra:D
Novalia26
24 września 2013, 11:52ja jak jestem zmęczona to nawet palcem nie ruszę, więc Tobie należy się medal za taką wytrwałą postawę :)