Od tygodnia, zmieniam swoje życie, nastawienie, stereotypy, które mnie blokowały.. I tak, wraz ze zmianą nawyków żywieniowych sprawiłam, że prawie 7 dni nie jem mięsa. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia.. kotlecik, pierś kurczaczka w panierce, kiełbasa, czy goloneczka.. te potrawy często gościły na moim stole.. A teraz od mięsa mnie odrzuca.. zwyczajnie nie mam na nie ochoty.. Może to jakieś oczyszczanie organizmu, w każdym razie mam zdecydowanie więcej energii, nie jestem tak zmęczona, senna.. Czy to wynik wykluczenia mięsa, czy wprowadzenia ćwiczeń - nie wiem.. w każdym razie podoba mi się. I może nawet całkiem przerzuciłabym się na wege, gdyby nie opór mojego męża, który jest ewidentnym drapieżnikiem i bez mięsa życia sobie nie wyobraża.. Więc jeśli zdecyduję się kontynuować moją bezmięsna przygodę, to czeka mnie gotowanie w dwóch garach.. Może zamiast wieprzowiny uda mi się "oszukiwać" męża rybami i owocami morza (choć wegetarianizm zakłada nie jedzenia w ogóle zwierząt - wszak ryba także zwierzęciem jest).. Na pewno pojawienie się na stole większej ilości warzyw i owoców dobrze zrobi i mi jak i całej rodzince.
A dziś na obiad zupa krem z dyni z pestkami słonecznika Już mi ślinka cieknie na samą myśl :)
A taki motywator na dziś :)
KaHaKi
12 listopada 2014, 20:06Z pewnoscia warzywa pomoga nie tylko Tobie ale i Twojej rodzinie. Oby tylko nie protestowali jak moi, zwlaszcza syn - on i warzywa to wrogowie (jednostronni oczywiscie) na calego. A gotowanie na dwa gary to tez nie lada wyzwanie, nie zawsze wykonalne...Zycze wytrwalosci i dalszego dobrego samopoczucia bez miesa w diecie :-)
Yen81
13 listopada 2014, 10:04Na szczęście dzieci warzywo-żerne.. chyba nawet bardziej niż mięso.. Niestety mam świadomość, że gotując na 2 garki tylko sobie dodatkowej pracy przysporzę.. no zobaczymy na ile sił i zapału mi wystarczy. Jak na razie entuzjazm jest (mąż na 4 dni wyjechał, więc temat mięsnych obiadów czasowo odsunięty ;) )