Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Diecie mówię STANOWCZE NIE!


      Dieta. Jak to 5-cio literowe słowo potrafi dużo namieszać. Niby fajnie, stosujemy diety i chudniemy. No tak też było w moim przypadku. Chodzenie po dietetyczkach, kupowanie różnych suplementów. Wszystko ok, ale  gdzie jest haczyk? Haczyk jest w miejscu, kiedy porzuci się dietę, wraca się do starego trybu życia i niestety, ale dostajemy zgubione kilogramy z bonusem. Z takiego bonusu można nieźle się zapędzić.

     Na ten moment jem co chcę. Nie ma żadnych wyrzeczeń. Zdarzają mi się chipsy, ale sporadycznie, coś słodkiego również. Postęp jest. Niestety pomiar wagowy nie jest prawidłowy, gdyż moja waga jest lekko zepsuta (proszek o wadze 3,15kg raz ważył 1kg, raz 3,3). Widzę nie po wadze a po rzeczach. Spodnie stały się za duże. Nigdy do nich paska nie trzeba było, a teraz nie ma mowy o wyjściu bez. Jeszcze kilka dni temu moje spodenki były obcisłe, teraz czuć więcej luzu. Zatem skoro nie dieta to co takiego robię? Praktycznie nic. Jedynie trzymam się A6W. Hulahop mi się zepsuł, a dorwanie odpowiedniego rozmiaru do łatwych nie należy (szloch) A6W jestem na 23 dniu. Jest ciężko to prawda, ale efekty są świetne. W końcu zgubiłam 4 cm z piersi! Cudowne uczucie. Z brzucha 6. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jeżeli bym więcej ćwiczyła to bym więcej gubiła. 

     Ślub się zbliża wielkimi krokami, a ja czuję się coraz lepiej. W Rzeszowie mam tabletki wspomagające spalanie tłuszczu. Muszę je przywieźć i zacząć stosować. Kto wie? Może akurat będą idealne :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.