Już nieco ponad miesiąc jestem w programie i zaczynam odczuwać zniechęcenie. Dietety niezbyt rozgarnięty, ale to w zasadzie pikuś bo ja mam dość obojętny stosunek do diet. Odchudzam się od tak dawna,że sama już wiem ile to jest 1500 kcal i co jest zdrowe a co nie do końca. Jednak trochę zaczyna mnie denerwować trenerka. Rozmiem sens ćwiczeń siłowych i je lubię, jednak wciąż zwiększanie obciążenia nie za bardzo mi się podoba i nie do końca jestem przekonana co do słuszności takiego działania. No cóż, może się mylę. Denerwuje mnie również podejście,że wszystko powinnam podporządkować diecie i ćwiczeniom. Nie mam takich zapędów, zycie jest zbyt krótkie by skupiać się tylko na jednym aspekcie, zwłaszcza,że odchudzanie to jeszcze trzymanie formy, zatem proces do końca życia, a nie tylko na kilka tygodni. Prtzynajmniej ja mam takie doświadczenia i podejście. Nie mam zamiaru ani trzymać się krok w krok ustalonbej diety ani ćwiczyćdo setki. A wiem,że gdy przestanę znów przytyję, wybieram więc umiarkowanie w obu sprawach . To łatwiej kontynuować .
Poza tym od kilku dni boli mnie biodro, a dokładnie złącze biodra z udem. Po rozciąganiu na jednym z trenigów ból nie daje o sobie zapomnieć. Przypomina mi się cytat z filmu " ból rząda by go czuć". Oj tak !
Jestem kilka dni przed okresem , czego również nie uznaje moja trenerka i wg niej to nie jest powód by ważyć więcej. No cóż, ona to już pewnie nie pamięta kiedy miała okres, heheheh.
Może to pierwszy kryzys a może tylko PMS, ale jakoś słabo mi się to podoba, a tu jeszcze 1,5 miesiąca . Trochę żałuję wpakowanej kasy...ale w zasadzie czego ja się spodziewałam...? Ech, głuipia ja.
Pewnie jesteście ciekawe efektów. No cóż, tyram jak wół na siłowni, później nie umiem się zbyt ruszyć. Jednak jak pisałam wyżej nie jestem zdyscyplinowana co do diety. Efekt ? Hm...poza poprawą wydolności ( powoli zaczynam biegać) to żadnych. Ani na wadze ani w cm.
No cóż i tak pewnie zostanie, bo wciąż nie mam zamiaru żyć jak asceta.
NIE UZNAJĘ DIET TYLKO ZDROWE ODŻYWIANIE.
Dzisiaj na kolację domowe cheesburgery : bułka z ziarnami, mięso mielone przyrządzone samodzielnie z przyprawami i musztardą, plasterek sera mierzwionego, cebulka czerwona, świerza papryka, ogórek konserwowy, liść sałaty . Pycha !
mychamisia
23 lutego 2015, 13:19Twój cheeseburger na pewno jest przepyszny,ale ja zjadłabym go raczej na obiad...Ja niestety mam duży problem z dyscypliną i w odżywianiu i w ćwiczeniach.I tak samo jak Tobie,"ręce mi opadają" kiedy nie widzę efektów...ale ciągle mam nadzieję,że coś zacznie się dziać:) Trzymaj się ;)
katy-waity
21 lutego 2015, 20:17masz dobre podejscie, tzn zgodne ze swoimi priorytetami. Faktycznie mamy takie czasy, ze jest w modzie "terror bycia fit" (podporzadkowania zycia diecie i cwiczeniom) a nie kazdy musi chciec w tym brac udzial, niektorzy chca po prostu schudnac:). Ja osobiscie marze aby wypracowac sobie ladna figure, ale mam swiadomosc ze gdy wkrece sie (zbyt) ostro w treningi (na razie to mi nie grozi);)-, to pewnie jesli kiedys w zyciu odpuszcze t nie zapanuje nad powracajacymi kilogramami..
katy-waity
21 lutego 2015, 20:16Komentarz został usunięty