Ostatnio trochę straciłam kontrolę nad rozsądnym żywieniem. Ogólnie jestem bardzo poirytowana, plan na studiach mam tragiczny, do tego dojdzie mi niedługo masa praktyk i będę czasem od 7 do 14 30 w szpitalu, a później do 20 na zajęciach. A to ponoć pierwszy rok miał być najgorszy.. Nie wiem, minęły 2 tygodnie i jeszcze nauka nie zaczęła się na dobre, a ja już jestem zmęczona. Psychicznie i fizycznie.. Jutro prawdopodobnie robię chillout i jadę na rower.
Chcę w końcu mieć na tyle sił, by wrócić na dobre tory i zjechać do tego stałego 55, marzy mi się to. Ostatnio ważyłam 56,9 , teraz pewnie nieco więcej. Jutro sprawdzę ; )
Ale czuję,że mnie przybyło, niestety.. Nie poddam się. Dziś przez chwilę myślałam: pochłonę słodyczy masę, od jutra zacznę. Ale doszłam do wniosku, że jest 17. Cały dzień jest udany, a zmarnuję wieczór, i tak w kółko?! NIE.
1. serek homogenizowany
2. ciemna bułka z masłem, serem żółtym i wędliną
3. miseczka zupy gulaszowej, kawa z mlekiem i 2 łyżeczkami cukru.
Jak wrócę z wieczornego wykładu to zjem sobie na kolację pół kostki twarogu i 2 jajka.