Może nie stoję w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale dzisiejszy dzień odchodzi dla mnie w zapomnienie. Nie zrobiłam nic, co pomogłoby mi w osiągnięciu wyznaczonego sobie celu, powiem więcej: zrobiłam wszystko, by temu zapobiec!
Ciasto tak ładnie prezentowało się na stole, że nie byłam mu się w stanie oprzeć a wieczorne piwo ze znajomymi aż kusiło, chociażby przez sam wzgląd na pogodę. Jedno piwo - więcej bym nie zmieściła (i nawet nie chciałam zmieścić!), bo wcześniej żołądek napełniłam po brzegi wodą.
Dzisiejszy brak ćwiczeń odbije się na mnie jutro - podwójne + bieganie. Coś czuję, że potrzebuję tego nie tylko dla figury, ale i zagłuszenia wyrzutów sumienia. A krzyczą mi w głowie, krzyczą, formując się na kształt drapaczy chmur, na których szczycie powiewają sztandary czarniejsze od kruczych piór. Beksiński, ach.
wrrrau
15 kwietnia 2013, 22:21Oddaję się w Twoje ręce :D
Vicasso
15 kwietnia 2013, 22:19Już ja Cię jutro przegonię na treningu :D