Witajcie, po luźnej niedzieli plan na poniedziałek był taki: rano w domku śniadanko, pilnowanie diety, jakaś aktywność i woda. O 6:45 rano dzwoni do mnie tata, że musi jechać na działkę (ja codziennie przed pracą do niego jeżdżę) bo dzwonił sąsiad, że woda na działce się leje i działka zalana. On zdenerwowany, ja też więc krzyczę do chłopaków że muszą się szybko zbierać bo podjedziemy zobaczyć co tam się dzieje. Wpadamy na działkę a tam tata w kaloszach chodzi i tylko słyszę chlup, chlup, chlup... Okazało się, że ktoś odkręcił kran i woda musiała się lać całą noc do w tej części gdzie rośnie trawa woda stała o było jej tak z 10-15 cm. Tata panikuje, że jakieś udrożnienie zrobi (ma 78 lat, jest schorowany, nie ma siły) a ja tata spokojnie do południa nie będzie śladu upał jest to wszystko wyparuje. Kiedy przyjechaliśmy wieczorem było już sucho i po powodzi ani śladu. Ale powiem Wam, że ten rok na działce to jakiś pechowy: wsadziłam ogórki do szklarni - ktoś prawie wszystkie wykopał około 25 szt, posiałam pietruszkę- nie wzeszła i teraz ta woda... A po południu plewie sobie i widzę jak jedzie samochód i chce z działek wyjechać a tam zamknięta brama i gość wrzeszczy do siebie, że nie ma jak wyjechać a zgodnie z regulaminem wjechać można tylko w sobotę. Klucz do bramy ma mój tata, prezes i jeszcze jakiś gość z zarządu (który zresztą ma na pieńku z moim tatą, albo tata z nim bo już nie ogarniam, ale to gość który chciał zabrać mojemu tacie działkę bo na jednego roku zaniedbana i dlatego ja z mężem przepisaliśmy ja na siebie i na niej pracujemy). I gość wydzwania do kogoś nagle patrzę, a tu jedzie jakiś działkowiec na rowerze i mu te bramę otwiera, a my akurat wychodziliśmy z działki, a ten z samochodu się wydziera. Jakieś 10 minut silnik włączony, śmierdzi bo to jakiś ropniak więc się odzywam, że mógłby wyłączyć ten silnik bo od tego smrodu to boli głowa, a gość od bramy, żebym mu nie kazała wyłączać silnika bo on jak zgaśnie to już nie odpali i pyta mnie czy będę go pchała... A ja odpowiedziałam, że ja to najwyżej mogę zadzwonić na policję, że takim struclem jeździ i środowisko zanieczyszcza i stwarza zagrożenie. Gość od samochodu odjechał, a ja pytam tego od bramy o co ta awantura, a on mi na to, że ,,garbaty" nie chciał go wpuścić na działkę samochodem (chodziło o mojego tatę) ale się wscieklam, nawrzucalam temu od bramy o szacunku do innych ludzi i odeszłam. Brak słów, a potem ci starsi się dziwią, że młodzi nie szanują starszych. Chyba ten ktoś jest na mojej czarnej liście!!!. Poza tym dieta i woda była, a aktywność no cóż pracę na działce odchaczę jako aktywność.
Pozdrawiam i walczę dalej
hanka10
6 czerwca 2019, 20:39czyli wynika z tego, że więcej osób ma klucze do bramy ? ja kiedyś też miałam działkę, ale zrezygnowałam, głównie dlatego ,ze właśnie były problemy z dostępem do kluczy od bramy