...bieganiowy kryzys!!!!! Pojawił się po okołu 300 metrach i nie dał mi spokoju dopóki nie przebiegłam skróconej wersji dystansu!!!!! (5,6 km)
Nie pamiętam żebym kiedykolwiek miała takie problemy w czasie biegu! BYŁO KOSZMARNIE!
Ale nie poddałam się. Przetruchtałam te 5,6 w 35 minut. Rewelacja to nie jest, ale liczy się że biegałam. I tak sobie to tłumaczę.
Dystans zmniejszył mi się o 36 km to oznacza że do końca zostało 723,3 nie mam pojęcia jak ja to przebiegnę....
Ale z drugiej strony wiem ze gdyby nie to wyzwanie pewnie nie biegałabym....Uparty Wojnierz ze mnie jest., który jak sobie coś postanowi tak ma być i już!
Szkoda tylko ze nad jedzeniem nie potrafię zapanować. Nawet nie będę opisywać jaki pyszny deser dziś zrobiłam.....z bitą śmietaną.... nawet w trakcie pałaszowania pomyślałam sobie tyle biegałaś, tyle cię to kosztowało a teraz zjadasz tę przepyszność czekoladową?"
Pocieszyłam się faktem ze nie zjadłam dwóch tylko jedną!
jakieś plusy trzeba znajdować przy miłości do jedzenia prawda?
Spokojniej nocki!