Od miesiąca nie ubyło mi nawte pół deko. Nic. Nawet łydki trochę urosły(1cm) ale za to bioderka spadły też o jeden. Nie jestem zadowolona. Trudno. Pojechałam do rodzinnego domu, tak na weekend Tzn. najpierw odwiedziliśmy rodziców K. Tam, zupełnie normalnie(dlaczego mama K musi tak dobrze gotować?!)Ale trzymałam się w miarę dzielnie(nie zjadłam kolacji o 22.00)
Za to u mnie w domu katastrofa. I wcale nie chodzi mi o grilla na którego byliśmy zaproszeni(pozwalałam sobie na dużo, ale wszystko było takie pyszne.....na samo wspomnienie się uśmiecham) Tylko od chwili kiedy przekroczyłam próg domu słyszałam"nie odchudzaj się już, brzydko wyglądasz,kości ci sterczą, jaka ty blada jesteś," Babcia stwierdziła że chudnę dlatego że K mi wszytsko wyjada(musiał iśc do niej i wytłumaczyc się ) Moje tłumaczenia że p[rzecież od zeszłego spotaknia nic nie schudłam , zdały się na nic. Jedynie mama stwierdziła że nie będzie komentowac mojego zachowania bo... nie ma nic dobrego do powiedzienia na ten temat"
Tak więc wg. całej rodzinki mam : anoreksje, K mnie głodzi, jest podejrzenie bulimii(bo brzuch mnie bolałał jak się obżarłam na grillu), brakuje nam pieniędzy na wesele więc ja nic nie jem żeby było na ślub , no i ten nowotwór o który podejrzewa mnie druga babcia (zwłaszcza że taka blada jestem- jak mam nie być jak ciągle siedzę w pracy albo nad książkami!) i ... nie wiem jakie jeszcze głupstwa.
Zaczynam z nimi fiksować! Rozumniem że się martwią ale przecież nie ma powodu! Nie chudnę od miesiąca! Ale to przeciez moja kochana rodzinka. Muszę im to wybaczyć i udawać że nie słyszę ich uwag na temat mojego wyglądu. Chociaz cięzko jest nie sięgac po jedzonko jak się słyszy takie rzeczy!
Dietka oczywiście poszła w odstawkę. Obiad mamy i teściowej nie należał do dietetycznych, nie wspomnę o grilu. Jazda i biegi tez poszły w odstawkę. Do dziś, jak pogoda pozwoli i siły będą, bo po pracy mam zaplanowane zakupy. Ale mam nadzieję że wurzuty sumienia bedą tak silne że wyciągnę K na chociaż na 40 min. bieg.
Mimo glosów krytyki i chwil słabości nie poddaje się. Walka z kg trwa dalej i zmaierzam ją wygrać.
CarolineAnne
6 lipca 2009, 16:57" Babcia stwierdziła że chudnę dlatego że K mi wszytsko wyjada" - :D Uśmiałam się jak to przeczytałam! :D Rodzina jak rodzina kochana, martwią się na zapas, pozwól im :)
kotusiek
6 lipca 2009, 12:10Kochanie spokojnie, regaują tak bo się martwią i widza zmiany- i tu powinnaś się cieszyć, że widzą ludzie Twoje zmiany. często reaguja pochopnie. Do wsyztskiego dojdziesz, byleby spokojnie.
nenne29
6 lipca 2009, 09:49rodziny są dość częste. Jak się jest za grubym, robią uwagi, że dobrze by było schudnąć. Jak już chudniesz i się odchudzasz, martwią się, że się zagłodzisz ;) A często wynika to z tego, że osoby ze starszych pokoleń mają mocne przekonanie, że żeby dobrze funkcjonować, trzeba bardzo dużo jeść. Moja teściowa zawsze biadoli nad nami, że tak mało jemy. Ale trudno zjeść bardzo dużo na jeden posiłek, jeżeli jest się przyzwyczajonym do jedzenia małych posiłków 5 razy dziennie. Ja nie mogę się napychać, bo to jest dla mnie duży dyskomfort. Ja już od dawna tak się odżywiam, i po prostu nie jestem w stanie zjeść obiadu z dwóch dan plus deseru za jednym posiedzeniem, i jeszcze do tego owoców, po prostu nie mieści mi się. Nie jestem też w stanie jeść jednym ciągiem bez przerw, a niestety takie jedzenie jest kultywowane na rodzinnych spotkaniach. No trudno, ja tam nie daję się faszerować :) Powodzenia.
zielonejablko
6 lipca 2009, 09:26współczuje Ci ogromnie ale tak jak mówisz trzeba udawać ze sie nie słyszy :) dasz radę :) pozdrawiam
atena28
6 lipca 2009, 09:16Trzymam kciuki , a rodzinka tak mówi bo nie mogą przyzwyczaić się do Twojego nowego wyglądu , pozdrawiam