Nie mogę uwierzyć, że już lipiec.. że już kolejny tydzień.. z powodów problemów ze zdrowiem musiałam wyjechać do Wrocławia gdzie dostałam pomoc i jutro już wracam do domu. Nie mogę się doczekać. Chociaż się boje to już muszę wrócić, bo uwierzcie błąkanie się po lekarzach, szpitalach bardzo później trudno wrócić do takiego normalnego rytmu, ale no nie dam się temu! :D
Wracam też do odchudzania. Chce się spiąć i NARESZCIE odzyskać swoją wagę, siebie. Do końca tygodnia jeszcze zamierzam wstrzymać się z treningami, bo nie wiem co z pracą i nie chce wszystkiego od razu zaczynać, bo boje się, że jak rzucę się na wszystko to nic finalnie się nie uda :)
Chce na nowe zacząć liczyć kcal, odwykłam od tego, ale od treningów i życia też ☕
Będę miała co robić jak wrócę. Wracam też do domu rodzinnego i mam nadzieję, że rodzina nie postanowi kupić ciasta czy też zrobić. Mam już dość słodkiego. Dość jedzenia. Cały ten czas gdzie byłam we Wrocławiu to była przeprawa przez bój i chce dojść do siebie i fizycznie i psychicznie. Lekarka mnie ostrzegła, że mogę w pierwszych dniach się czuć kiepsko, być zdezorientowana. A ja myślę tylko o tym żeby posprzątać pokój hahaha i opłacić szkołe muszę. W czwartek też zaczynam terapię, bo po tym co się działo to jestem wykończona i mam na nią iść. Oczywiście idę prywatnie, bo nie mogę dłużej czekać na NFZ. Pochłonie to trochę moich oszczędności, ale wiem, że mi się to zwróci po prostu.
Ten wpis jest bardziej dla mnie... Nie chcę już nigdy przez to przechodzić. A wiem, że jakoś pod koniec lipca znowu będę musiała iść do lekarza i będę się modliła żeby wszystko było w porządku.