Dzisiejsze śniadanko: oczywiście kawa z mlekiem, dwie małe kanapki z chleba pełnoziarnistego Fit, jedna z szynka, druga z serem i sałatą. Potem druga kawa - ciśnienie niskie.
Zaraz idę napić się wody, zbyt mało jej piję. Wydaje mi się, że zszedł mi jakiś tłuszczyk z talii. Wieczorkiem zmierzę się. Pozdrawiam wszystkim i życzę miłego weekendu.
Oj, poszalałam po południu. Zjadłam dwie kromki małe chleba Fit z żółtym serem i rzodkiewkami, dwa naleśniki, jeden z dżemem truskawkowym, drugi z kremem karmelowym... yummy..... i jeszcze dogryzłam pół kiełbaski podwędzanej. Chyba zajadałam za te zbyt chude obiadki w poprzednie dni. I jeszcze w tzw. międzyczasie dogryzałam jabłko.
Taka jest prawda... dziś zbyt dużo tłuszczyku nie zniknie... trudno, odrobimy jutro. Wieczorem, jak mi się uda, postaram się poćwiczyć z blogu Anny Muchy.
W końcu poćwiczyłam jogę na Kinnect, spaliłam 97 cal. A gdy dzieci poszyły spać, wypiłam jabłkowe piwko.
ania14021994
24 maja 2013, 10:22Ja też nie wyobrażam sobie poranka bez kawusi :)) pozdrawiam :))