Ta waga spada jak szalona, troche dziwnie - bo w sumie wczoraj zjadlam serio sporo. Ale to japonskie jedzenie nie jest chyba takie tluste. Zrobilam wczoraj 22,4 km na rowerze. Korzystam z aplikacji na telefon ogarniajacej moje sportowe wyczyni i zapisalam sie na "wyzwanie". Razem z 12 tysiacami innych ludzi rywalizujemy o to, kto przejedzie wiecej marcu i kwietniu - czyli akurat do konca postu :) Oczywiscie nie mam szans byc w top10 - ale moj cel to byc w top2000. Na razie mam mniej wiecej pozycje 2600 - oczywiscie to sie zmienia caly czas. Ale mysle ze w marcu bedzie latwiej. Bedzie fajniejsza pogoda i dluzszy dzien:)
Mialam napisac o weekendzie - no to wybieramy sie troche do Gliwic troche do Wrocka i z tego powodu: po pierwsze, weekend nie bedzie rowerowy; po drugie, jedzenie moze byc troche na opak - ale postaram sie wszystko zapamietac/zapisac i zdac relacje po przyjezdzie. Moj Najwspanialszy Czlowiek na Swiecie bedzie wspieral - bo on tak ma (na szczescie :)), wiec nie bedzie tak strasznie ciezko.
A teraz jezeli chodzi o dzisiejsze jedzenie - jest tak:
8:00 - kanapka z serem (tym razem topionym - ale zapasy juz sie koncza; mysle ze do srody przyszlego tyg bedzie juz bezserowo) - 150kcal
10:30 - mandarynka i czipsy z marcheki - 120kcal
12:30 - goracy kubek i pare grzanek - 100kcal
15:30 - mandarynka - 100kcal
19:00 - obiadek (selerowe kotlety i puree ze szczypiorkiem, do tego fasolka szparagowa) - 500kcal
Obiad jest tak pozno bo Moj Czlowiek musi zostac w pracy do okolo 19. Ale dzieki temu bede miala czas sie wyzyc troche rowerowo - o ile nie spadnie snieg.