Powoli ale w dobrym kierunku ;)
Statystyka z dziś dnia:
zjedzona owsianka z garści płatków, jabłko, 2 kubki zupy marchewkowej zrobionej wczoraj z łyżką prażonych ziaren słonecznika i bułką pełnoziarnistą, 2 kawy z mlekiem i cukrem i 2 kabanosy ;)
No i konsekwentnie, bieganie. Dziś bez szału ale dni z powrotami z uczelni o 18stej takie są.. Wyrobione 4,3 km, śr. tempo 10km/h, 423 kcal do przodu.
Dobrze że mam chętne do wspólnej aktywności współlokatorki o podobnym tempie i kondycji, zdecydowanie co 3 motywacje to nie jedna.
Nie przepadam za uprawianiem sportu w samotności, nie wiem jak na Was, ale na mnie zbiorowa aktywność najlepiej wpływa. Sama po dniu wypełniania obowiązków prawdapodobnie zgniłabym głęboko zakopana w kołdrę, ewentualnie kopała w czeluściach internetów a już ostatnią rzeczą, do jakiej bym się zmusiła byłoby ruszanie tyłka na większe dystansy niż do lodówki :P Samoświadomość podstawą sukcesywnych, dobrych zmian, nie? ;>
Jutro szykuje się prawdziwa próba, uczelnia od 9 do jakiejś 20... uroki wzięcia na barki dwóch prac naukowych, i impreza integracyjna w mieszkaniu ;/
Odnoszę wrażenie że kiedy więcej było nadprogramowych kg to i poziom motywacji był proporcjonalny.
No nic, nie można w nieskończoność bawić się w słomiany zapał- keep your fingers crossed!