Jestem, jestem...:)) ale prawie wcale się nie udzielam. Lecz dziś jest przełomowy dzień, bo wreszcie rano wstałam i poszłam biegać.
Fakt, że więcej po drodze przepłakałam, bo wszędzie mojego Futrzaka widziałam, który w poprzednich zrywach na bieganie mi towarzyszył.
Mój kochany psiuno od sierpnia zeszłego roku chorował i nie udało się go uratować. Byłam z nim aż do ostatnej chwili, a ten 8 marca zapamiętam na całe życie..:(.
Dlatego trochę ciężko pokonywałam dziś swoje niegdyś wydeptane ścieżki...mam nadzieję, że jutro już będzie lepiej.
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie i znikam...nie wiem na jak długo tym razem, buźka..:))
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Justyna40
11 maja 2011, 21:36ja też staram się biegać ...tak po prostu trzeba .... Wspólczuję z powodu psa... to są nasi wielcy Przyjaciele przez duże P.