Są takie dni jak ten. Szarość za oknem przekłada się na szarość w duszy, zalewa mnie bliżej nieokreślony smutek. Doceniam wszystko co mam, mam dobre życie ale jak każdy mam problemy, które czasem wydają się taaaaakie duże.
Wstałam ciut za późno i pewna, że jestem już dawno sama w domu przeczłapałam bez życia do kuchni. Powinnam się spieszyć ale zadzwoniłam, że dziś w pracy mnie nie będzie, nie mam siły. Zrobiłam śniadanie słuchając muzyki depresyjnej i zasiadłam w oknie patrząc na spadające liście, mokry asfalt i szybko drepczących ludzi wielkości mrówek.
W takie dni jak ten najczęściej przed wyjściem z sypialni nakładam maskę. Maskę uśmiechu, dobrego humoru… bo choć mieszkam z najlepszym przyjacielem nie chcę go zadręczać moimi problemami. I tak niektórych rzeczy by nie zrozumiał.
Dziś pierwszy raz od dawna zobaczył mnie, obdartą ze sztucznego humoru. Taką jaka bywam. Przytulił. I był. Spływa ze mnie wdzięczność.
A ja w mojej depresyjnej głowie uświadomiłam sobie, że nie zawsze będzie. Znajdzie sobie dziewczynę (czego życzę mu z całego serca) i będziemy musieli rozluźnić kontakty. Żadna kobieta nie wytrzyma drugiej, tak bliskiej kobiety.
Damn.
Do dupy.
Idę wytopić smutki pod gorącym prysznicem.
LadyMomo
15 października 2015, 14:42Gorący prysznic zawsze najlepszy na problemy - przynajmniej u mnie :) Ślę trochę ciepełka. :) Za dużo nie mogę bo chyba zamarznę :P