Długo zastanawiałem się jak walczyć z otyłością. Wreszcie mam plan. Koniec z próbami przebrnięcia przez weekend bez strat. To niewykonalne. Zawsze trafi się jakiś grill, imieniny, urodziny lub deprecha po emocjonującym tygodniu. Nie jestem w stanie nad tym zapanować. Nie ma sensu z tym walczyć, unikać. Zauważyłem, ze nawet jak poimprezuję w sobotę, a potem od poniedziałku do piątku jestem grzeczny, to waga i tak spada. Nie bardzo dużo, przeważnie 0,6-0,8 kg, ale jednak. I tego będę się trzymał.
Plan na dzisiejszy wieczór - krewetki ( własnoręcznie przyrządzone ) i dobre białe wino. W sobotę wracam do diety.