mi dokucza już dwa dni. Jestem wrażliwa na zmiany pogody i dlatego.
Dziś wstałam wcześnie, porozciągałam trochę mięśnie, zjadłam pyszną owsiankę z musli. Jakoś przyjemniej tak niespiesznie rozpocząć dzień. A nie tylko raz, raz do łazienki i do pracy. Nawet mój synek dziś wstał w bardzo dobrym nastroju, wyspany, uśmiechnięty.
A co tam... Lubię odliczać to niech będzie, że od dziś poodliczam sobie do mojego L4:
Zostało 36 dni.
Coraz trudniej mi chodzić do pracy...
Cailina
9 lutego 2012, 09:55O, niezle ze tak umiesz sobie na przyszlosc L4 zaplanowac, ja bym juz tez chetnie poszla ale mi to nie 'grozi';-)
entropiczna
9 lutego 2012, 08:19Ostatnio coś ludzi bolą głowy, bo nie pierwszy wpis o tym czytam. Odliczanie jest fajne, ja się fajnie czuję numerujac dni diety :)