W sobotę pojechałam do chrześnicy na urodzinki i zaraziłam się jakimś wirusem paskudnym. Ja i mój mąż. Koszmar. Tydzień temu się wyleczyłam a tu znowu, cholerka :(
No i do pracy z temperaturą. Oj niedobrze, niedobrze.....
A dziś również dietę zaczynam . Brak nastroju na dietkowanie. Cały miesiąc znowu. Coś muszę zrzucić, nie ma bata. Nie chcę na wiosnę obudzić się z ręką w nocniku.
Choć do 58 kg lub 57 kg.
A pogoda. No cóż...Zmiany, zmiany.....