...święta oczywiście. Szkoda, że czas na który tak się czeka, mija tak błyskawicznie.
Muszę powiedzieć, że nie dałam się zbytniemu łakomstwu, ale na pewno diety żadnej nie było. Było świątecznie, czyli jajka, szyneczka, biała kiełbaska - to śniadanie. Potem do kawy pascha(mniam mniam), mazurek kokosowy (pycha!), obiad raczej sobie odpuściłam, zjadłam tylko 2 kawałki ryby, na kolację za to poszalałam z chlebkiem (którego nie jadam wcale). Tak więc moje święta to było raczenie się tym, czego na co dzień unikam. Ale byłam i jestem zadowolona z tego:)
A dziś raczej odbijam w drugą stronę - zapominam o szyneczce i in. i skupiam się na przygotowaniu do diety. W czwartek rozpoczynam dietę Vitalii - Vitalekka. Przed urlopem muszę pozbyć się choć ze 2-3 kilo. Uda mi się:)
Malgoska39
26 kwietnia 2011, 12:36w większości wpisów pamiętnikowych jest podobnie jak u mnie : jadłam, ale wcale nie żałuje!!!! hihihi
Haydi
26 kwietnia 2011, 08:34powodzenia:*