Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Użytkownik4733486

Dzisiaj o diecie w stresie... A więc dzień jak co dzień były 4 posiłki w tym Kawa na dzień dobry i dobranoc... Tak myślałam ale... Życie bywa nieprzewidywalne... Pierwsza Kolonia mojej 3 świętej i buuuu mąż w trasie do pracy w De a tu tel od najstarszej córki że jej brat został pobity oko mu krwawi... Zamarłam... Ale jako osoba kompetentną i szybko opanowująca stres zaczęłam dzwonić i rozmawiać z dzieckiem. Opiekunem.... Hmmm wezwana policja pogotowie dziecko w drodze na sor... Nerwy sięgają zenitu.. A tu traktują cię z góry bo wielodzietność to patologia... Oj wybiłam im to z głowy i to szybko... Ale do meritum bo ostatnim telefonie koło 1... Otworzyłam lodówkę wyciągnęłam serek grani zrobiłam 2 kromki chleba żytniego z pasta z makreli i zeżarłam... Buuu nie wytrzymałam bolał mnie brzuch miałam wrażenie że jak nie zjem w miarę zdrowo to pochłonę słodycze... Teraz obwiniam się za słabość więc i pisze te wypociny 

Wczoraj wpadł mi pomysł dodatkowej suplementacji (może być efekt placebo) ale przejdę do meritum.. Dieta jest dziś byla Kawa z mlekiem już bez cukru, kromka chlebka ziarnistego parówkowa i pomidor, 2 śniadanie jogurt naturalny bez cukru i bez laktozy... Reszta dnia niezaplanowana🙊🙈🙉... Zdecydowałam się również włączyć suplementy 2 be slim 2 fazowy oraz młody jęczmień... Jak i masaże ciała preparatem lirene skalper 4d... Mam też kolejna motywację do zrzucania kilogramów... Wieczorem przedstawiłam plan mężowi na co on z niedowierzaniem w moja silna wolę podważył efekt do którego będę dążyć ale założył się o uwaga 20000 tys że we wrześniu 23r nie będzie 70 kg u mnie na wadze... (mężczyzna jest jednak prosty bo  zapomniał że kobiety lubią zakłady a jeszcze z taką nagrodą) hmmm no cóż ja robię to dla siebie ale... Będę z dumą odbierać porażkę męża (choć on i tak zyska nową zdrową baba Jagę w domu) 

Jak pisałam wczoraj ostatni dzień pszennego chlebka bułeczek... Dzisiaj był pełny żytni chlebek z ziarnami siemię lniane słonecznik orzechy na naturalnym zakwasie 3 kromeczki serek grani z  mango lassi bez cukru plus 3 plasterki wędliny... Obiad podwójna surówka z kapusty kiszonej i białej kotlet schabowy plus małe  frytki... Woda 1.5 litra plus Kawa z mlekiem i cukrem cynamonowym i sorbet pomarańczowy... Czuję się super z dnia na dzień jest większy power i to kolejny dzień bez pepsi od której byłam uzależniona... Unikam też batoników czekolady w zamian mam. Kawę i loda... Oby tylko tak dalej 

Wstałam rano wypiłam szklankę wody, zjadłam szybkie śniadanie serek typu gzik na jogurcie z rzodkiewka i szczypiorkiem do tego pieczywo pszenne(ostatni dzień)... Na drugie śniadanie sok pomarańczowo brzoskwiniowy bez słodzików... Woda oczywiście non stop ale odczuwam dziwne szarpnięcia w żołądku nie jest to ból ale wrażenie skurczy... Wypróżnianie się to też baaaardzo częste wizyty w toalecie... Ale z wiadomości u wujka Google to jest tłuszczyk i złogi więc super... Obiad hmmm pizza niby niezdrowe ale najmniej sztuczne!... Muszę zagonić się do pomiarów bo mój brzuch wyjątkowo opada... Może to odgazowanie organizmu  i utrata wody tak działa ale jest mniejszy na oko(po rzeczach o 5 cm) 

... No to 3 dzień nastał... Rano były zawroty głowy i ssanie w żołądku bo jednocześnie chciałam wprowadzić post przerywany... Śniadanie serek gzik około 250gram ze szczypiorkiem i rzodkiewka plus 2 kromki chleba pszennego 2 plasterki szynki konserwowej plus 4 plasterki sera żółtego salami... 2 śniadanie to duża 400 ml szklanka soku tymbarka jabłko mięta obiad to wielka porcja dorsza(smażony w gl tłuszczu) plus ogórek zielony sałata lodowa pomidor z sosem ala winegre.... Jest mi dobrze.... Podrasowalam trochę kalorie i będę jeść około 1800 kcal dziennie... 

Wstałam rano była Kawa ta kaloryczna ale to taka moja przyjemność 🙉🙊🙈teraz 11 śniadanie serek wiejski grani z bułeczką dyniową... Oczywiście w zapasach woda... Deficyt kaloryczny z wczoraj to ok 1400kcal nie czuje się głodna bo pomimo wagi nie jadłam dużych ilości bardziej mało a bardzo kalorycznie i dużo węglowodanów... Jutro zrobię pomiary ciała i to na nich będę się opierać waga... Cóż ważna ale mięśnie ważą więcej

🤔

Jest 11 nad morzem piękna pogoda czas na smazing plazing lezing a ja w pracy... No cóż brak przygotowania sobie śniadania na dziś daje o sobie znać ale... Dzień zaczęłam koło 9 rano kawą z mlekiem i łyżka cukru... No z tego nie zrezygnuję jeszcze chwila... Teraz serek grani plus kajzerka z polędwica i pomidorek... Do tego przez cały dzień woda mineralna... Na obiad polędwiczki 300g i buraczki 300g...kolacja jak zwykle Kawa... Wiem że mało zdrowo ale muszę wypracować system szykowania prowiantu na 12h do pracy sezon nad morzem rządzi się innymi prawami... 

Jest 2 w nocy a ja nie śpię tylko piszę swoją obietnicę poprawy... Tak mam świadomość że ktoś to przeczyta więc trudniej się wycofać i znalesc milion wymówek że zacznę od jutra... Dla mnie to będzie już dziś... Chcę zmiany dla siebie choć akceptuje i kocham tą zołzę w 100% jestem spełniona jako mama żona ale... Może to głupie? Nie wiem ale napiszę co mnie zmotywowało... Zaproszenie na ślub we wrześniu 2023 roku na który chcę wybrać się w super kiecce... Druga strona to zmiany siebie dla dobra moich pociech bo od urodzenia są w 97 centyu a stąd już tiptopowy krok do problemów... Trzymajcie kciuki i proszę o wsparcie