Cześć.
Zostawiłam vitalię na długo. Chciałam to skończyć, ale wracam. Znowu wracam jak syn(córka?) marnotrawny. Nie, nie dlatego, że przytyłam. Chociaż nie da się ukryć, że ważę już 65kg. Jednak moje życie naprawdę się zmieniło. W listopadzie tamtego roku zamówiłam kartę MULTISPORT.
"Bo przecież jeśli już wykupię to będę mieć motywację" I co ? I PRAWDA. Tak się stało. Początkiem stycznia mogłam już cieszyć się kartą, jednak praca i sesja zniwelowały moje plany. Nie chciałam czekać, wzięłam się za to pod koniec stycznia. Od końca sesji - czyli początki lutego - zaczęłam regularnie chodzić na siłownie ( o ile można to zrobić z moją pracą ) . Nie mam tu na myśli planu treningowego - poniedziałek,środa,piątek. Nie. Chodziłam kiedy miałam czas i ranną zmianę . Próbowałam porannego chodzenia na siłownie jednak mimo odruchów wymiotnych nic mi to nie dało. Z siłownią miałam już kilka przygód, ale gdy kończył się karnet - kończyła się przygoda. Multisport się nie kończy, a płacę za niego naprawdę grosze. Moja ulubiona siłownia ją obsługuje.
Zaczęłam od orbiego, no bo "od czegoś trzeba", były rowerki, jakieś marsze.
Ostatnie 3 tygodnie to bieganie. JA !! Ta , która brzydziła się bieganiem, nie mogła przebiec 5 minut. Zaczęłam i polubiłam to. Uczęszczam jak do tej pory tylko strefe cardio. Mój "trening" (wiem, to nie jest ułożony trening) wygląda następująco:
1) 15 min orbiego na obciężeniu 4-5
2) steper 15-20 minut przy tempie "7"
3) bieganie 45minut - 60 minut - z tempem od 7.5 - 8 km/h
Chciałabym teraz wdrożyć siłówkę do mojego planu, jednak muszę znaleźć osobę, która mi w tym pomoże.
wcześniejsze posty ukryłam.
Pozdrawiam!