Zaczynałam z wagą startową 63 kg. Teraz nie wiem ile ważę, bo wagę mam u babci, a u niej będę dopiero w przyszłym tygodniu, ale liczę, że chociaż te 2 kg zeszły. 61 kg już by mnie zadowoliło, ale nie wiadomo jak to będzie, bo osobom z prawidłową wagą ciężej schudnąć i parę razy zjadłam na pewno powyżej 2500 kcal.
Wiem natomiast, ile centymetrów zeszło z talii. Było 69, jest 66,5. Reszty części ciała nie mierzę.
Cel do 15 października: 59 kg. Cel do świąt: 56 kg i koniec. 167 cm i 56 kg. Ostatni raz ważyłam tyle 3 lata temu i czułam się wtedy świetnie. Teraz też nie jest źle, ale po co marnować swój potencjał?
Co jeszcze muszę poprawić:
- Nie podjadać! Potem nie idzie nawet na oko policzyć ile ja mogłam zjeść.
- Regularne pory posiłków.
- Więcej orzechów i warzyw.
- Więcej pić.
- Kiedy już jest w domu ciasto, to poprzestać na jednym kawałku albo nie jeść wcale.
- Kiedy już wiem, że wieczorem wleci piwko i chipsy, to przegłodzić się trochę po śniadaniu.