Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
(Nie-)wege fotomenu, fatalny dzień, smutne
rozważania i koszmar z Wirtualnej.


Do osób chcących zaprosić mnie do znajomych: zanim wyślesz mi zaproszenie, proszę pozostaw po sobie jakiś ślad! :) Jeśli nie masz zamiaru udzielać się w moim pamiętniku, możesz dodać go do ulubionych :) Zaproszenia od osób, które nie pozostawią komentarza odrzucam!


Dobry wieczór!

O dzisiejszym dniu najchętniej po prostu bym zapomniała. Zaczął się pięknie - wstałam, zjadłam pyszne śniadanko, wypiłam 2 kawy, a w międzyczasie wysprzątałam na glanc łazienkę, łącznie z praniem dywaników i myciem podłogi. Zrobiłam sobie żarcie do szkoły i poleciałam na pociąg.

Poszłam do instystutu, weszłam do sali... i coś mi się pusto wydało. Oczywiście, na drzwiach ogłoszenie, że nie ma dziś zajęć. W necie też było, ale oczywiście zapomniałam sprawdzić :/ Nic to, przeszłam się z powrotem na dworzec. Jak tylko wylazłam u siebie z pociągu, pieprznęły mi wszystkie programy w tel: endomondo (gdzie miałam nastukane 389 kcal), odtwarzacz... No okay. Przyszłam do domu, zrobiłam obiad, stwierdziłam, że ładna pogoda, idę na rolki. Poczekałam trochę, żeby nie iść od razu po obiedzie. Ubrałam się, wyszłam... i okazało się, że właśnie w tym momencie zaczęło kropić :/ No okay, nie będę po mokrym jeździła, bo polecę na ryj. Wzięłam rower. Nie zdążyłam wyjechać z miasta - zerwał się wiatr. Przejechałam 5 km - zaczęło tak lać, że musiałam się schować pod dach jakiegoś marketu. A jak postanowiłam kontynuować podróż, okazało się, że moje spodnie są kompletnie mokre i tak się lepią do ciała, że ledwo mogę się ruszać :/ Nic to, pojechałam w stronę domu. Cały czas padało i wiał ten cholerny wiatr. Przyjechałam pod garaż wściekła (zero radości ze sportu), obolała, bo ten rower to nie tylko fatalne siodełko, on w ogóle jest fatalny i strasznie niewygodny (jeżdżę zgarbiona, cały ciężar ciała na rękach, no koszmar po prostu... a możliwość przestawienia tam czegoś nie bardzo mam...), a jak zsiadłam z roweru, to to kurewskie endomondo znów się wyłączyło! Tak że już w ogóle nie wiedziałam nawet, ile przejechałam, ile kcal... Chyba widziałam na liczniku coś koło 500, ale ręki sobie nie dam uciąć. No myślałam, że się rozpłaczę. Weszłam do domu, usiadłam przed kompem i ruszyłam się sprzed niego raz - po jedzenie. Nie poszłam też na wieczorne zajęcia, stwierdziłam, że mam w dupie.

Dietowo wszystko super, trzymałam się ustalonych 1400 kcal. Natomiast sport to ostatnio jakaś mordęga, no co chcę wyjść na rolki, to zaczyna padać! A jak tylko wychodzę na rower, to zrywa się wiatr i zaczyna padać ten kurewski deszcz, ZA KAŻDYM RAZEM! Poza tym ta zabawa w ogóle nie sprawia mi przyjemności, jeździ mi się niewygodnie, nudzę się i w ogóle... Chyba sobie daruję, nie będę nawet kupowała tego siodełka, bo nic mi nie pomoże. To jest męski rower, do konkretnej jazdy w pozycji prawie równoległej do ziemi, a sorry - ja tak jeździć nie potrafię i nie chcę. Hate it...

Jedziemy z fotomenu:

Śniadanie: owsianka na wodzie z suszonymi owocami, odrobiną płatków kukurydzianych i kostką ciemnej czekolady (363 kcal). Tutaj jeszcze przed zalaniem wodą, bo później wyglądała mało apetycznie ;)

II śniadanie: pyszny koktajl szpinakowo-ananasowo-bananowy (156 kcal).

Obiad: pieczona ryba (na wiki znalazłam nazwę "gładzica", to chyba coś jak flądra... nie wiem, nie znam się) w pomidorowej marynacie z cebulą, śródziemnomorki ryż Uncle Ben's, surówka (460 kcal)

Tu rybka pomiziana marynatą,

tutaj po wyjęciu z piekarnika,

a tu całość :)

Podwieczorek: budyń (2 takie porcje, bo zrobiłam tylko z 200 ml mleka zamiast 500, resztę zastąpiłam wodą i był ze stevią zamiast cukru), 230 kcal

Kolacja: resztka surówki obiadowej, 1/2 serka wiejskiego, jogurt owocowy (bilans surówki wliczony w obiad, serek + jogurt ok. 165 kcal)

Tak że tego, nawet nieźle, ok. 1375 kcal. 

Po kolacji posprzątałam kuchnię, przygotowałam owsiankę na jutro, odkurzyłam całe mieszkanie, zmieniłam E pościel, a zaraz będę sprzątać u siebie. Później muszę jeszcze napisać krótką historyjkę po rosyjsku :)

Co poza tym? Przeczytałam "Ojca chrzestnego" (fantastyczny!), zaczynam "Chatę wuja Toma", ale szczerze mówiąc mam ochotę na coś lekkiego, w sensie horror jakiś ;) Namiętnie oglądam "Kości" i próbuję nie wariować. 

Mój związek wisi na włosku i nie wiem, co dalej robić. To, co się teraz dzieje po prostu mnie przerasta i jest mi strasznie przykro, że przez taką głupotę muszę rozważać różne... rozwiązania. To problem, który może się pojawić w każdym związku i sprowadzić go na dno... Nie wiem, mam nadzieję, że E się opanuje, bo jak Boga kocham, że odejdę :( To trwa już za długo, a ja nie mam ochoty na kolejne dyskusje i tłumaczenie 50-letniemu facetowi rzeczy, które zrozumiałby przedszkolak. Ma wybór: albo ja albo... to drugie.

Przepraszam za mało optymistyczny akcent na koniec wpisu, ale mam dziś tak potworny humor, że najchętniej bym się upiła, musiałam się wygadać, chociaż wiem, że pewnie i tak mało z tego rozumiecie :) Mam nadzieję, że Wasz początek tygodnia wygląda nieco inaczej :)

Na koniec jeszcze perełka, którą znalazłam odmóżdżając się dzisiaj na swoim "ulubionym" portalu, Wirtualnej Polsce:

Własnie dlatego uwielbiam tam wchodzić ;)

Trzymajcie się cieplutko i do jutra :*

  • Mata_Hari

    Mata_Hari

    7 czerwca 2014, 11:23

    No, po naszych ostatnich rozmowach u mnie ten Twój koniec wpisu jest faktycznie mało optymistyczny... W każdym razie przede wszystkim współczuję Ci okropnego dnia, bo też tak ostatnio miałam, że wszystko było jak na złość. Ręce opadają. A rower trzeba wymienić i kupić sobie miejski. Naprawdę.

  • nataliaccc

    nataliaccc

    4 czerwca 2014, 21:24

    a jak takie pyszności robisz??"koktajl szpinakowo-ananasowo-bananowy "? chętnie skorzystam z przepisu. Miałaś wyjątkowo pechowy dzień, ale będzie lepiej zobaczysz. Poza tym nie sądziłam, że razem mieszkacie i mam nadzieję, że jakoś lepiej będzie:-) ps jesteś mega odważna decydując się na związek z facetem tak dużo starszym:-)

  • puszek.

    puszek.

    4 czerwca 2014, 18:15

    no coz, pechowy dzien, ale za to obiadek mialas pyszny ;-)

  • Caramelcoffee

    Caramelcoffee

    4 czerwca 2014, 17:21

    Ula- rozumiem, tez nie raz jezdzilam rowerem w ulewie, nie dosc, ze nieprzyjemnie, to jeszcze niebezpiecznie. Ale za to jako przyjemny prysznic po:)

  • minikate

    minikate

    4 czerwca 2014, 16:19

    hmmm... świerzego smoothie jeszcze nie próbowałam, ale obawiam się, że mogłabym dostać niestrawności ;) mówisz, że miałaś kiepski dzień, ale mimo to bardzo dużo zrobiłaś, życzę, żeby jutro było lepiej :* mam nadzieję, że sprawy sercowe też się ułożą ;)

  • Margarytka02

    Margarytka02

    4 czerwca 2014, 15:51

    Moja droga takie dni się niestety zdarzają, i wcale wtedy nie jest do śmiechu, więc b. cię rozumiem ale wiem też , że potem to na szczęście przechodzi, następny dzień jest przeważnie lepszy, gorsza sprawa kłopoty w związku ale mam nadzieję, że stres, brzydka pogoda działają na was oboje, może wraz ze słonkiem wróci też wasza miłość. Tego Ci życzę z całego serca. Pozdrawiam cieplutko!!!

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 17:03

      Dziękuję bardzo Margarytko! :*

  • masza122

    masza122

    4 czerwca 2014, 13:42

    smiac mi sie chcialo jak czytalam pierwsza czesc tego wpisu. nie dlatego oczywiscie, ze mialas zly dzien, bo bardzo mi przykro, ale dlatego, ze ja ostatnio tez mialam taki dzien, ze chcialam cos zrobic, a caly swiat byl przeciwko mnie (lacznie z pogoda) i trze sie prawie poplakalam przez te przeciwnosci losu :) Wiem jak to jest. Pozdrawiam

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 17:03

      Ja mam ostatnio same takie dni, dlatego chce mi się już tylko płakać :) Ale cieszę się, że chociaż Tobie poprawiłam humor ;)

  • blueberryrose

    blueberryrose

    4 czerwca 2014, 11:23

    Hmm, tak myślę nad tym koktajlem warzywno-owocowym, boję się jak to będzie smakować, ale z drugiej strony jestem bardzo ciekawa ;d A reszta smakowita, i powodzenia! :))

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 17:02

      Ten akurat jest pyszny, ja natomiast nienawidzę koktajli z dodatkiem selera naciowego albo ogórka - smakują moim zdaniem jak nic :) Ten jest słodziutki, kremowy i po prostu pyszny, tak że polecam :))

    • blueberryrose

      blueberryrose

      5 czerwca 2014, 11:09

      Chyba się skuszę :)

  • Grubaska.Aneta

    Grubaska.Aneta

    4 czerwca 2014, 10:31

    Oj pogoda płata figle :/ a ja trzymam kciuki by jednak związek przetrwał te trudne chwile.

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 16:59

      Dziękuję bardzo :)

  • Caramelcoffee

    Caramelcoffee

    4 czerwca 2014, 10:14

    Szczerze powiedziawszy czytajac wiekszosc Twojego wpisu, myslalam, ze bez przesady- ten deszcz I wiatr to w koncu nie koniec swiata, nawet jezeli caly czas. Zawsze mozesz pocwiczyc w domu, ot co! jednak koncowka Twojego wpisu dala mi do myslenia, ze to moze byc powod Twojego mocnego rozdraznienia. Czasami problem rozwiazuja sie same, czasami trzeba trzasnac drzwiami, mam nadzieje, ze wybierzesz najlepsze dla siebie rozwiazanie:)

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 16:59

      Tutaj niestety trzaśnięcie drzwiami nie pomoże, problem jest zbyt poważny :) A co do cwiczeń w domu - oczywiście, że można, ale jest maj, to po pierwsze i chciałabym jednak trochę pobyć na świeżym powietrzu... Po drugie zależy mi na cardio, a raz że nienawidzę domowego cardio (nudzi mnie), a dwa, że większość setów oferowanych na YT zawiera pajacyki, wyskoki, wypady itd., czyli wszystko, czego nie wolno mi robić. Dlatego zostaje rower, rolki i pływanie. Poza tym wierz mi, żadna to przyjemność jeździć w zimnym deszczu, w przemoczonych ciuchach i jeszcze pod wiatr :/ I to za każdym razem :(

  • AMORKA.dorota

    AMORKA.dorota

    4 czerwca 2014, 07:56

    niekiedy trzeba w życiu podjąć konkretną decyzję.Pewno jest trudno,ale trzeba próbować.Mądra dziewczyna jesteś to dasz radę.Jedzonko pycha.Idę poszperać za serkiem.Pozdrawiam.

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 16:56

      Nienawidzę podejmować decyzji i ciągle mam nadzieję, że w tym przypadku nie będę musiała tego robić... :) Buziaki!

  • Czarn@Oliwka

    Czarn@Oliwka

    3 czerwca 2014, 23:29

    Ojojj o tej godzinie mogłam tu nie zaglądać oblizalam ekran :-D a ta pogoda to Cię nie rozpieszcza :-/

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 16:55

      Hahah, ja zawsze mam takie szczęście :) A w zasadzie nieszczęście ;) Cieszę się, że podoba Ci się menu :))

  • NowaaJaaa

    NowaaJaaa

    3 czerwca 2014, 21:29

    na szczęście od jutra nowy dzień, miejmy nadzieję, że będzie lepszy! :)

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 16:55

      Nie był lepszy ;) Ale dzięki za pozytywne słowo :))

  • Insigma

    Insigma

    3 czerwca 2014, 21:06

    Nie martw się, jutro będzie lepiej zobaczysz a menu jak zawsze pyszne. Ja ostatnio też nie mogę się wziąć w garść - wogóle nie mam czasu na siebie ani ćwiczenia.

    • UlaSB

      UlaSB

      4 czerwca 2014, 16:51

      Cały tydzień jakoś tak się ciągnie, autentycznie nie mam już ochoty z nim walczyć ;)

  • siczma

    siczma

    3 czerwca 2014, 20:59

    Każdy czasami ma takie dni.... Ale jedzonko pyszne, a rybka trż wyglada cudnie!;) Twoj facet ma 50 lat? Ojej, spora różnica wieku, może dlatego się nie dogadujecie? Żebyś tylko nie myślała, że Cię krytykuję, bo znam już kilka takich udanych par,

    • UlaSB

      UlaSB

      3 czerwca 2014, 21:03

      Mój facet jest jeszcze starszy ;) Ale nie, to nie w tym leży problem. Gdyby tak było, jeszcze jakoś bym to przełknęła - próbowaliśmy, nie wyszło, za duża różnica wieku, okay. Ale chodzi naprawdę o coś, co może dotknąć każdą parę :( Nie chcę mimo wszystko pisać, o co chodzi, ale ujmę to tak: jest coś, co on robi, a czego ja nienawidzę. Jedna jedyna rzecz, która przeszkadzałaby każdej innej kobiecie i którą mógłby zmienić, gdyby chciał. A ja mam wrażenie, że on ma to gdzieś :(

    • siczma

      siczma

      3 czerwca 2014, 21:05

      Okej, rozumiem, no nic, mam nadzieję, że jeszcze się zmieni, a jeśli nie, to, że podejmiesz odpowiedna decyzję;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.