Dobry wieczór!
O dzisiejszym dniu najchętniej bym zapomniała. Przede wszystkim w końcu nie wytrzymałam i wlazłam na wagę. Miałam to zrobić jutro, ale nie ważyłam się już ok. 3 tygodni i stwierdziłam, że 1 dzień naprawdę nie zrobi różnicy. Waga spadła o... 300g :/ Nie, nie cieszę się ze spadku, bo to żaden spadek. Przez 3 tygodnie 300 g? No bez przesady. Zauważyłam co prawda, że nie chudnę, ale nie wiedziałam, że jest aż tak źle...
Dziś od razu zmniejszyłam więc porcje (poza śniadaniem, i w ogóle starałam się nie wprowadzać od razu drastycznych zmian) i starałam się sporo ruszać. Mój problem przez ostatnich kilka tygodni, no powiedzmy przez ponad tydzień, polegał niestety na jedzeniu 4 razy dziennie dość sporych porcji. Na takie jedzenie można sobie pozwolić przy stabilizacji, ale na pewno nie na diecie. Od jutra jadę więc z 5 małymi porcjami, tak jak na początku. Poza tym chcę więcej chodzić, dystans od dworca do instytutu to jakieś 3 km, dwa razy dziennie... Może się udać. Poza tym mniej owoców, więcej warzyw. Bardzo lekkie kolacje. 3 główne posiłki, 2 małe. Nie podjadanie mentosów i innych cukierków. No i co najmniej 30 minut ćwiczeń siłowych dziennie (poza tymi spacerami, w weekendy będę też jeździć rowerem). Szlag... Aha, będę się ważyć co tydzień, nie co dwa, zawsze w poniedziałki. Jutro już nie będę, bo bez sensu, ale w Lany Poniedziałek już tak. Świąt się nie boję, bo planujemy grilla, zresztą nie będę gotować nic specjalnego, tylko pokoloruję jajka J
Byliśmy dziś w ogrodzie. Odwłok nadal mnie boli, choć może nie tak jak wczoraj, ręce zresztą też. Nie bardzo miałam dzisiaj siłę, moja aktywność polegała na posprzątaniu całej kuchni, ponad godzinnym prasowaniu, sprzątaniu swojego pokoju i zasuwania przez niecałą godzinkę z grabiami po ogrodzie. Boli mnie głowa i w ogóle przez większość dnia byłam głodna – uczucie, którego nie zaznałam od dłuższego czasu, a może powinnam...
Zrobiłam plan posiłków na cały tydzień, ale zaraz trochę go odchudzę. A propos posiłków, oto maleńkie fotomenu. Było mało oryginalnie, więc dań, które znacie na wylot, nie fotografowałam J
Śniadanie (07:30): owsianka taka jak wczoraj i przedwczoraj, czyli papaja i mango, na szczęście te owocki już mi się skończyły, więc jutro będzie coś innego J Do tego pół czekoladowego ciastka z avocado własnej roboty (zdjęcia w poprzednim wpisie).
II śniadanie (10:30): jabłko z cynamonem, wiśniowa activia z otrębami, drugie pół ciastka J
Obiad (14:00): groszek z marchewką i jajkiem, resztka wegańskiego grillowego miksu. Danie wyjątkowo niefotogeniczne i jeszcze to idiotyczne jajko tak się głupio rozbełtało... Nic to, wstawiam mimo wszystko.
Podwieczorek (17:00): surówka z białej i czerwonej kapusty z marchewką, selerem naciowym i własnoręcznie robionym sosem cezar, do którego następnym razem dodam mniej musztardy, a więcej jogurtu J
A tu jeszcze zdjęcie plenerowe, bo sałatkę jadłam w ogrodzie ;)
Kolacja (19:20), której nie chciałam jeść, ale autentycznie byłam głodna: jakieś pół papryki. Nie fotografowałam, bo jadłam w biegu J
Co poza tym? Jutro na uczelnię... Mam nadzieję, że to ostatni semestr, bo chociaż lubię slawistykę, to germanistyki nienawidzę, a to właśnie mnie czeka w tym semestrze. A muszę ten szajs studiować, bo taki jest w Niemczech popieprzony system. Chyba nie będę się bawić w magistra (o, przepraszam – Master of Arts), bo nic mi ten papierek nie da. Wolę zrobić licencjat i zdobyć jakieś konkretne wykształcenie, choćby kucharskie czy fryzjerskie...
Chwilowo przechodzę jakiś kryzys, mam nadzieję, że niedługo mi przejdzie, że jak się czymś zajmę, to nie będę miała czasu na głupoty ;) Ale nie tylko o studia chodzi, nie mogę zejść poniżej tych cholernych 85 kg i to też mnie drażni. Absolutnie nie zamierzam się poddawać, powiedziałam sobie, że nigdy już nie wrócę do wagi 100 kg, poza tym zbyt wiele wysiłku włożyłam w stratę tych kilkunastu kg, żeby teraz po prostu się poddać. Ale zła i tak jestem :) Nawet te dzisiejsze zdjęcia nie powalają...
Dobra, nie marudzę już, idę poczytać i posłuchać mojego ukochanego Andy'ego Williamsa ^^ Uwielbiam jego głos, nikt mnie chyba tak nie odpręża, a jeszcz jak sobie przypomnę, jak wyglądał... Ach! ^^ Stareńka to muzyka, ale taką właśnie uwielbiam J Zresztą ja w ogóle kocham muzykę J
Tę jedną piosenkę na pewno znacie (każdy ją zna), a w jego wykonaniu w ogóle jest przepiękna...
...a tę dopiero dzisiaj odkryłam, straszni pozytywnie na mnie działa i ma śliczną melodię J
Trzymajcie się cieplutko, buźka! ^^
lalaloveee
14 kwietnia 2014, 20:10omnomnom ale pysznie! :)
kiki83
14 kwietnia 2014, 17:08kuszą mnie te Twoje ciastka...
UlaSB
14 kwietnia 2014, 17:19Są naprawdę genialne, szczególnie jak się lubi te takie wilgotne, mega czekoladowe cookies... ^^
larkin
14 kwietnia 2014, 15:37mniam, ale pyszności!
UlaSB
14 kwietnia 2014, 17:18Dziękuję ^^
Sylwusia21
14 kwietnia 2014, 12:04Zobaczysz, że niedługo waga zacznie spadać :) tyle pracujesz w tym ogrodzie, do tego ćwiczenia i zajęcia na uczelni :) będzie dobrze tylko się nie poddawaj :*
UlaSB
14 kwietnia 2014, 17:18Mam nadzieję :) Pierwszy raz od dawna jestem czasem głodna, w sensie że jak zaczynam posiłek to z głodu a nie, bo taka a taka godzina ;-) Dzięki za wsparcie :) :*
CzekoladowaSilje
14 kwietnia 2014, 09:27ale 300 g mniej to zawsze do przodu kochana! Gorzej jak by waga wzrosła... chociaż rozumiem że zawsze milej zobaczyć większe efekty... Co do Świąt to także się ich nie lękam w sferze jedzeniowej - jajka, galarty, po kawałku można zjeść ^.- a jakoś na słodkie ochoty nie mam... a z grillem to bardzo dobry pomysł! ;D Kurcze że ten na niego nie wpadłam x.X Ale muszę zakodować w łepku i za rok może się uda hihi ;D Oh jeśli chodzi o muzykę to także uwielbiam te klimaty!! ;DDDDD
UlaSB
14 kwietnia 2014, 10:41No niby tak, ale... tak jak piszesz, fajniej byłoby zobaczyć chociaż te 2 kg :) A grill w Wielkanoc to pewniak, bo mamy zadaszony taras, więc nawet jak będzie padało to nie będzie problemu :))
CzekoladowaSilje
14 kwietnia 2014, 16:35ja bym musiała na działeczkę jechać... więc no właśnie z pogodą różnie... ale postaram się rodziców wyciągnąć trochę na świeże powietrze w te święta ^.^
earned-not-given
14 kwietnia 2014, 03:01kurcze, przestój w wadze może demotywować porządnie :/ ale dobrze ze sie nie poddajesz, wszyscy trzymamy kciuki! ;) ja też mam ostatnio problem z wielkością porcji - zajadam stres jak zwykle, ale i tak się cieszę, że przynajmniej obżeram się zdrowościami i nie tyję ;p
UlaSB
14 kwietnia 2014, 10:39Strasznie mnie ten zastój wkurzył :) Ja zajadam stres gumą do żucia i niskokalorycznymi cukierkami, ale jak widać nie służy mi ;-) No i te duże porcje - koniec z tym! :)
Roxi18
13 kwietnia 2014, 22:26ale zazdroszcze, niedlugo wybieram sie na duze vege zakupy to poszukam w bio sklepach :) dobrze ze maja one dlugi termin waznosci, bo ciezko je dostac i nie chcialo by mi sie codziennie jezdzic po roznych sklepach by wziac po 2-3 rzeczy : ) nie mniej nie wiedzialam ze cos takiego istenieje wiec i tak dziekuje :)
UlaSB
14 kwietnia 2014, 07:10Ja tam wpadłam w zasadzie przez przypadek, też nie wiedziałam, że będą mieli takie fajne mieszanki :) Były tam takie 3 mini kiełbaski, jedna duża (chorizo) i właśnie ten... stek (?), który był bardzo ostry :) Wiem, że w Wegetarianinie mają podobne rzeczy, chociaż nie wiem, czy mają grillowe mixy. Poza tym te ich produkty strasznie szybko się psują. Tutaj jak otworzę wege wędlinę, to mogę ją jeść przez tydzień i absolutnie nic się nie dzieje. Wędlinę z Wegetarianina już dwa razy wrzucałam, bo po 2 dniach była śliska i waliła jak zepsute mięso :/ Mam nadzieję, że masz u siebie lepszy wybór :))
asiunia899
13 kwietnia 2014, 22:00to widać muszę spróbować z inna firmą parówek sojowych :)
UlaSB
13 kwietnia 2014, 22:14Szczerze mówiąc nawet nie wiem, jaką firmę Ci polecić, bo znam tylko niemieckie...
Allofme888
13 kwietnia 2014, 21:47Mmm pycha i bardzo fajne sztućce :)
UlaSB
13 kwietnia 2014, 21:50Haha, dziękuję, były w zestawie z pudełeczkiem :))
Roxi18
13 kwietnia 2014, 21:26kochana zdradź proszę mi co to za grillowany mix wegański? widzę tam kiełbaskę wegańska, a to obok polane ketchupem, czym jest i gdzie kupić? sama jestem wegetarianką, a takie cuda nie widziałam : D
UlaSB
13 kwietnia 2014, 21:47:))) Houston, mamy problem, bo ja swój mix kupiłam niestety w Niemczech... :) Ta firma się chyba nazywa Vegan Slice (ale ręki sobie nie dam uciąć, obiecuję sprawdzić podczas następnych zakupów) i nie mam pojęcia, czy można dostać ich produkty w Polsce :( W smaku faktycznie świetne. Ja nie wiem, może w sklepach ze zdrową żywnością mają takie cuda? :)
asiunia899
13 kwietnia 2014, 20:55pyszne wege jedzenie ! takie lubię najbardziej :) fajna kiełbaska z obiadu, co to ? ja raz kupiłam parówki sojowe i jakoś mi nie posmakowały...a sezon grillowy już blisko :)
UlaSB
13 kwietnia 2014, 21:45No to właśnie sojowa mini parówka :) Ja te kiełbaski sojowe bardzo lubię, rzadko się zdarza, żeby jakaś mi nie smakowała :)