Brazylijski czar prysl.kiedy tu przyjechalismy, wszystko bylo takie cudowne, piekne! palmy, kolorowe domy, brazylijskie smakolyki, jezyk.
teraz tylko slysze o napadach, uprowadzeniach, kradziezach, zabojstwach, oszustwach
wszystko jest drogie, malo dostepne, za wysoko opodatkowane, bieda,
na poczatku brakowalo mi pieknych ludzi. teraz juz sie przyzwyczailam.
wszedzie jest daleko, nie ma czasu, nie ma z kim pogadac.
nie mowiac juz o tym ze chyba z milion wydalismy na baterie paluszki a zegar sie zatrzymuje co 2 miesiace, pilot do tv to w ogole dziala jak chce i kiedy chce,bateria w pilocie do glosnikow do ipoda padla po tygodniu :/
zeby zalatwic cokolwiek - jakikolwiek dokument, najpierw sie dowiadujesz ze musisz zrobic tysiac innych rzeczy najpierw i zdobyc milion innych zaswiadczen, potem sie dowiadujesz ze polowa tego jest zle zrobiona, na koncu jak juz cos mialo byc gotowe do odebrania to mowia ze trzeba jeszcze poczekac ze 2 miesiace
bo tak,
no poprostu masakra. ja w to nie wierzylam, dopoki sie nie przekonalam...
nie jest mi tu zle, wcale nie narzekam:) ale los zatroszczyl sie o zmiane na lepsze. przynajmniej mam taka nadzieje, ze na lepsze.
wczoraj byla niedziela, zbudzilam meza rano, bo mialam mnostwo energii i ochoty na porzadki.
najpierw ogolilam mu wlosy na krotko maszynka, potem pozmywalismy troche naczyn a potem poszlismy do parku ( takie tlumy byly ze po 10min niestety wrocilismy), i do knajpki na
Açaí i zrobic drobne jedzeniowe zakupy.
tak wyglada Açaí i za tym bede bardzo tesknic :(
a potem to juz nie moglam przestac jesc!!!
zjadlam poltora sloika korniszonow, dwa lizaki, cwiartke glowki kapusty, jablko, wypilam pol litra soku winogronowego rozcienczonego woda, wieczorem myslalam ze pekne!
doslownie.
wylatujemy dokladnie za 35 dni. bede bardzo bardzo tesknic za moim
super kotem :(((
bo on dopiero po 2 miesiacach do nas dolaczy (jezeli wszystko pojdzie dobrze)..