po lewej Damian a ten zafoliowany to Bruno
Obu ich uwielbiam, ale to juz wspominalam kilka razy! Wczoraj pracowalismy w trojke, okolo 21.00 przyszli ich partnerzy i brat Damiana. Okolo 23.00 wszyscy goscie hotelowej restauracji sie zmyli a my przenieslismy sie do baru. Wyciagnelismy alkohol, sushi, salatki, siedzielismy przy barze, pilismy czewone wino 40 euro za butelke, smialismy sie, dyskutowalismy i cieszylismy sie chwila. Oto jak wyglada bar w miejscy w ktorym pracuje
siedzielismy dokladnie w tym samym miejscu co Pani na zdjeciu
a teraz restauracja w ktorej pracuje:
o czym ja to mowilam? ... barman skonczyl prace o 2.00 nad ranem a my jeszcze siedzielismy chlopcy zglodnieli wiec postanowilismy cos pochrupac, poszlismy do kochni a tam jedzenia co nie miara trzeba tylko wiedziec w ktorym miejscu co gdzie jest ja postanowilam odwiedzic lodowke naszego cukiernika i wziac pyszny" mousse au chocolate" pozniej jedlismy salatki wloskie i cesar zrobione przez "mojego Cedrica" a nastepnie sushi
o godzinie 3.00 nad ranem jednoglosnie stwierdzilismy, ze czas isc do domu bo o 10.00 rozpoczynamy prace i to w tej samej ekipie czyli ja , Bruno i Damian.
Dzisiaj dzien w pracy byl niesamowicie na luzaka. Szef kuchni mial wolne a my robilismy co chcielismy ( razem z kucharzami) Na codzien kiedy szef kuchni pracuje, wszyscy chodza jak w zegarku. W renomowanych restauracjach kazdy szef kuchni, krzyczy, drze sie i nigdy nie zartuje, wszystko ma byc po jego mysli, nie ma miejsca na zarty w kuchni - to taki "image" wszystkich szefow kuchni.
Dzisiaj korzystajac z okazji, ze sezf mial wolny, Damian puscil muzyke z telefonu, tanczylismy z kucharzami, bilismy sie serwetkami, spiewalismy, robilismy sobie nawzajem glupie zarty
Tak dla jasnosci tylko powiem, ze Bruno jest naszym kierownikiem i uczestniczy razem z Nami we wszystkim co robimy
...a jutro mam wolne i jeden z naszych klientow, pan okolo 50-siatki, biegacz, sportowiec, triathlonista, zaprasza mnie na kawe. Nawiazalismy kontakt, wymienilismy sie numerami telefonu i tak oto od czasu do czasu On dzwoni do mnie, zeby sie spytac co tam u mnie slychac. Nie myslcie sobie, ze to jakis zboczeniec nie nie. Pan ten wie, ze nie mam tutaj nikogo, lubi mnie i czasami dzwoni aby spytac sie czy wszystko u mnie gra.
Hmm.... a poza tym, Clement chyba sie we mnie zakochal chyba nawet na pewno.
Koncze swoj wpis powtarzajac sie raz jeszcze: Kocham swoja prace, uwielbiam moich dwoch chlopcow i jestem prawie szczesliwa!
zgrzeszylam
21 grudnia 2011, 19:02a do tego prawie to czego Ci królewno brakuje? :)
aniolek007
20 grudnia 2011, 19:02No w końcu coś napisałaś! ;o) fajnie tam u Ciebie, tak wesoło :) Oby tak jak najczęściej było :) A to PRAWIE niebawem zamieni się w PEŁNI. Wierzę w to :)
migotka69
20 grudnia 2011, 18:13ale masz tam przystojniaków!
Semfura
20 grudnia 2011, 10:01Natkenlam sie na Twoj pamietnik i tak sobie czytam,i mysle ze powinnas darowac sobie tego Cedrika poniewaz jest on zajety!!!Chcialabys aby w przyszlosci jakas kobieta kokietowala,dawala do zrozumienia Twojemu facetowi ze jej sie podoba?Napwewno nie:)Zycze powodzenia w zyciu i milosci.
Cailina
20 grudnia 2011, 09:57Uzywaj zycia poki mozesz! Ale zmiana od czasow jak bylas aupairka!;-)