Dzisiaj jest dokładnie 66 dzień mojego odchudzania. W ambitnych planach ma być ich 365. Czas pokaże jak się to wszystko ułoży.
Odchudzanie zaczęłam z wagą 114 kg i dokładnie 4 stycznia rano tego roku podjęłam decyzję, że po prostu wystarczy już tego zaniedbania. Po prostu nie chcę być już kobietą która ma tylko ładną twarz.
Z początku nie przeszkadzało mi to, może dlatego, że nigdy nie byłam specjalnie szczupła. W sumie nawet mąż nigdy nie dał mi odczuć, żebym się wzięła za siebie bo wyglądam koszmarnie (chociaż nie powiem jest to jego w moim mniemaniu ogromnym atutem - Ponieważ nigdy nie rozumiałam mężczyzn którzy w dobrej wierze mówili weź się za siebie ).
Ale koniec końców po sylwestrze postanowiłam, jak co roku i jak większość populacji zrobić coś ze sobą. Zaczęłam i powoli zaczynam wierzyć, że tym razem naprawdę się uda. Dotychczas zaczynałam wielokrotnie ale jakoś zawsze brakowało mi sił na to, żeby wytrwać w swoim postanowieniu.
Nad dniem rozpoczęcia diety długo się nie zastanawiałam, chciałam po prostu rozpocząć proces.
W początkowej fazie, akurat bardzo dobrze się złożyło, byłam bardzo pochłonięta pracą także kilogramy jakoś same spadały a ja dodatkowo nie musiałam przesadnie się starać, żeby wytrwać. Miałam mało czasu więc nie podjadałam, wieczorem byłam tak padnięta, że od razu kładłam się spać. Czasami jeszcze troszkę poćwiczyłam, z moim guru Ewą Chodakowską albo z Mel B w zależności ile miałam na to czasu i ile pozostało mi siły.
W pierwszym miesiącu ze względu na fizyczny charakter pracy zaliczyłam tylko 5 treningów a w drugim 6. Ale mimo wszystko waga spadała w zdrowym tempie. Koniec końców po dwóch miesiącach schudłam do 108 kg z tym, że pod koniec drugiego miesiąca waga po prostu leciała już tylko po 0,5 kg i nawet mniej.
Potrzebowałam pomocy fachowca i tak zdecydowałam się na dietę vitalii. Wykupiłam ją na okres 3 miesięcy i jestem jak na chwile obecną bardzo zadowolona. Waga spada, a dodatkowo mam wsparcie w postaci treningów ułożonych pod moją osobę, a przede wszystkim wsparcie w postaci grupy. Mam cichą nadzieję, że dojdę do mojej wymarzonej wagi na koniec roku czyli do 65 kg może w porywach do 70 kg. W zależności jak będę się czuła i jak będę wyglądała z tymi kilogramami.
Nie chcę być superlaską z wagą 48-50 kg bo wydaje mi się, że wyglądałabym z taką wagą fatalnie. Ale podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia. Także trzymajcie za mnie kciuki.
roogirl
8 marca 2016, 19:54Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na pomoc specjalisty i dietę vitalii, ludzie są z niej zadowoleni i polecają. Trzymam kciuki żeby dobrze ci szło. Wszystkiego najlepszego w dniu kobiet :)
tygrysie_paski
9 marca 2016, 06:45Dziękuję.
CookiesCake
8 marca 2016, 11:16Dobrze, że postanowiłaś coś zrobić.. ja też od początku stycznia zaczęłam rozmyślać, aż tak około 14 stycznie wdrążyłam to w życie i tak sobie chudnę powoli, już -6kg ;) Trzymam kciuki za Ciebie ;)
tygrysie_paski
9 marca 2016, 06:45Dziękuję ja za Ciebie także
Joanna_1988
8 marca 2016, 08:58Życzę powodzenia! Plan masz ambitny - trzymam kciuki aby udało Ci się go wypełnić jak najlepiej :)
tygrysie_paski
9 marca 2016, 06:45Dziękuję.