Hello! Jestem dziś z siebie zadowolona. I uwielbiam te uczucie, kiedy po prysznicu siadam na kanapie i wchodzę na Vitalię, pochwalić się (choćby sama przed sobą), tym ile dziś zrobiłam. To daje mi tyyyle siły.
A więc dziś:
- 4km biegu
- 11 km jazdy na rowerze
Endomondo poszło w ruch, uch uch uch.
Nogi obtarte, ledwo co chodzę, dlatego jutro wybiorę się po buty do biegania. Tyle, że w portfelu hula wiatr i będę musiała wybrać najtańszą opcję.
Dziś zjadłam:
Śniadanie: 3 małe kromki razowe z sałatą, szynką, jajkiem i szczypiorkiem + czerwona herbata
Obiad: talerz zupy pomidorowej
Deser: czerwona herbata + 2 ciasteczka (no dobra jest małe 'fopa')
Podwieczorek: mała activia do picia
Kolacja: bułka razowa z sałatą, serkiem topionym, jajkiem, tuńczykiem i chilli
No i póki co żłopię butlę wody...:)
Albo moja waga źle działa, albo naprawdę aż tyle przytyłam... Pokazuje 63 :| Tak czy inaczej, nawet jeśli ważę troszkę mniej, to przyjmuję to za wagę początkową. Kilka dni temu, po miesięcznym opóźnieniu @ ta sama waga pokazywała 65,5! Najwięcej w moim życiu. Jest ostatni dzień @ i -2,5kg.
A to ja:
Mam nadzieję, że za miesiąc wstawię tu porównanie i zobaczę efekty pracy, za którą biorę się bez żadnych wymówek :)
jedyne czego się boję, to pogoda. Bo doszłam do wniosku, że dywanówki nie są dla mnie. Zaczęłam dostrzegać uroki mieszkania na wsi i szybciej leci mi czas jeżdżąc po lesie i biegnąc przez pola.
Kilka dni temu oglądalam moje zdjęcia z ostatniej klasy liceum i sama byłam w szoku. Wyglądałam zupełnie inaczej niz teraz. Twarz jakby nie ta, nie mówiąc o grubości moich rąk, które są teraz moją największą zmorą. Byłam chuda jak nie wiem co. Chciałabym chociaż połowę z tego, co było wtedy. Tyle, że wtedy tego nie doceniałam, ale teraz to zrobię, obiecuję!:)