Heej :*
Dzisiaj w nocy najpierw czułam, że się duszę, a później po policzkach spłynęły mi łzy. Po raz kolejny śnił mi się mój rodzinny dom, który straciłam. Po raz kolejny śnił mi się mój zmarły tato, a ja nic nie mogłam zrobić. Płakałam, bo byłam tak wściekła na wszystko. Od pogrzebu mojego taty minęły 3 lata. Nigdy tak naprawdę z nikim nie rozmawiałam jak bardzo mnie to wszystko bolało, jak ta i następne sytuacje wpłynęły na moje życie.
Nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc. Chociaż teraz wiem, że bardzo potrzebowałam wtedy kogoś do kogo mogłabym się wtedy przytulić i schować w jego/ jej ramionach. Kogoś kto by powiedział to najgłupsze " Mała nie płacz. Będzie dobrze" i mocno przytulił. Nie chciałam nikogo obarczać swoimi problemami i po prostu walczyłam z tym sama. Doszło nawet do tego, że śnił mi się mój tato, któremu opowiadałam jak bardzo nas jego brat skrzywdził, ile bólu nam sprawił. Płakałam będąc z tatą i budząc się ze słowami "nienawidzę go". Serce mi waliło jak oszalałe, ciężko później było zasnąć, ciężko było przestać płakać. Nigdy nie miałam okazji się z tatą pożegnać, powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Może te sny to była dla mnie szansa, żeby go zobaczyć, przytulić porozmawiać i w jakiś sposób się pożegnać.Opowiadałam mu jak się po jego śmierci nasze życie toczy. Wiedziałam, że umarł, ale jednak z nim rozmawiałam, trzymał mnie za rękę.
Ciężko jest wrócić do normalności. Po takich tragediach człowiek już nie jest tym samym człowiekiem. W momencie kiedy dowiedziałam się o śmierci taty, część mnie też umarła. Czułam się wtedy jakbym miała połamane wszystkie kości i nikt nie był w stanie mi pomóc. I wiecie co zrobiłam? Zaczęłam składać sama siebie kostka po kosteczce. Dodatkowo zabezpieczyłam się dodatkową warstwą skóry, żeby nikt nie mógł mnie zranić. Wszystko już jest na miejscu pozostały rysy po złamaniach i brakuje kawałka serca, ale z tym już się da żyć.
Dlaczego o tym piszę? Bo chciałabym żebyście wiedziały, że w życiu zdarzają się dobre, ale i też złe rzeczy, które powalają nas na kolana i sprawiają, że nie mamy siły już wstać. Ale po pewnym czasie, będąc na tych kolanach nikt z nas nie chce leżeć, CHCE WSTAĆ! I tak najpierw jedna noga, później druga i jesteśmy w górze. Silniejsze, bardziej odporne. Gotowe na spotkanie ze światem. Idziemy do przodu, próbując zapomnieć o tym co się zdarzyło. A gdy spotykamy na swojej drodze odpowiednią osobę, zaczynam biec razem z nią po swoje marzenia, uciekając od smutków.
Ja już jestem na nogach i idę, jeszcze sama ( oczywiście mam nadzieję, że to się niedługo zmieni xD) po swoje marzenia. Obiecałam sobie, że przestanę żyć przeszłością i zacznę spełniać marzenia.
Wiele z was dostało od życia porządnego kopa w dupe, ludzie powiedzieli " Ona już nie wstanie"
A wiecie co ja im na to odpowiedziałam?
" No to kurwa patrz"
KittyKatt
1 sierpnia 2016, 18:33Naprawdę jestem z Ciebie dumna. Ostatnio też miałam takie załamanie i postanowiłam wszystko zacząć od nowa. Więc teraz możemy iść ramię w ramię. Bo przecież możemy wszystko, życzę Ci, aby życie od teraz było dla Ciebie łaskawsze i dawało Ci więcej radosnych chwil. :)
CoSeSchudneToSePrzytyje94
31 lipca 2016, 10:11Powodzenie! P.S. Beyonce <3
muguet1
30 lipca 2016, 20:20Niech sie spelnia wszystkie Twoje marzenia ! Jestes na dobrej drodze.
Jessica02
30 lipca 2016, 18:55Piękne słowa. Trzymaj sie mała