Ech, miesiąc minął, efekty marne, zapał spadł. Próbuję cały czas iść do przodu, ale coraz częściej zdarza mi się sięgnąć po czekoladę, albo po piwo, których do tej pory sobie zupełnie odmawiałam.
Centymetry przybyły do stanu początkowego, kilogramy sprawdzam dopiero w sobotę, ale spodziewam się tego samego. To tak przykre, że miesiąc wyrzeczeń został zaprzepaszczony w zaledwie kilka dni.
Potrzebuję nowego i świeżego startu, ale perspektywa nadchodzących świąt w gronie rodzinnym ze smakołykami i masą dobrego jedzenia niczego nie ułatwia...
Nie wiem już co robić, jestem obecnie w momencie, w którym straciłam nadzieję, że kiedykolwiek na wadze pojawi się siódemka z przodu.
KochamBrodacza
1 kwietnia 2018, 10:12Nie poddawaj się :) wiadomo łatwo nie będzie, ale warto się starać :) Głowa do góry i do przodu!
McDalen
28 marca 2018, 22:10Ustal sobie ostateczny i nieodwolalny start po swietach. Wtedy juz nie bedzie zadnych okazji do ucztowania w najblizszym czasie, a tylko zrobi sie cieplej i bedzie zblizala sie majowka/wakacje co jeszcze bardziej mobilizuje ;)
katy-waity
28 marca 2018, 20:32moze odpocznij psychicznie od myslenia o diecie do swiat, po swietach rusz z nowa energia, dobrym , madrym planem.
createmyself
28 marca 2018, 19:58najważniejsze to nie odpuszczać!